Lubię swoje studia. Na prawdę mi się podobają. No, z małym wyjątkiem ćwiczeń z matematyki. Eh... Za każdym razem, kiedy idę na zajęcia i przechodzę obok budynku głównego w głowie mam jedno zdanie: "Basiulko kochana, pomóż zdać matmę, błągam!"
Chodząc zasmarkana od tygodnia próbuję jakoś tą matematyke ogarnąć. Można powiedzieć, że jestem w tej chwili na dobrej ale nieco długiej drodze do sukcesu xD A jak jest źle to powtarzam sobie, że skoro moja mama(humanistka) całkiem niedawno sobie z tym poradziła to tym bardziej ja sobie poradzę! Zabawnie jest :D Myślę sobie: Rozwalę to! Dam radę! To nie może być aż takie trudne! Poczym biorę się za pierwszy przykład i... yyy? Spoko, spoko nie z takich opresji się wychodziło ;)
Z innej beczki.
Pytają mi się znajomi i rodzinka... a właściwie stwierdzają: A, bo Ty siedzisz w Krakowie już ponad 3 miesiące to znasz Kraków. Yyyy. Nie. Chyba, że za znajomość Krakowa weźmiemy umiejętność dotarcia na dworzec, na rynek, na uczelnie i do mieszkania :D Także tego. Znam miasto tylko na tyle na ile jest mi to niezbędne. I tak się pomału kulka to życie, a marzenia na najbliższą przyszłość samą mnie zaskakują. Oczywistością jest, że chcę zdać. Ale marzą mi się ferie, podczas których... chcę iść do pracy. Cóż, jak widać z wiekiem trochę się zmienia :D
Szukam swojego miejsca.
Bo ani tu ani tam
Chaos wpisu godny współczesnego artysty O.o
No przepraszam, no.
Inni zdjęcia: Prawie Palenica. ezekh114Na tyłach. ezekh114... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24