zdjęcie na ochłodę, bo słońce jak domestos sięga nawet do trudno dostępnych miejsc.
no to ten.. wakacje nareszcie ma i czytać może to, co jej się podoba, a nie skryptyskryptyskrypty. Jutro jedzie do domu, od Babsi porcje plotek otrzyma i obrobi dupy wszystkim wartym tego zajęcia, w mniejszym lub większym stopniu. Dobrze, że mogą się spotkać, chociaż w jeden wieczór, chociaż jeden wieczór na gossip girls, razem robią to najlepiej, nikt w to nie wątpi.
A to, że mieszka na manhatanie teraz, a z okna widzi bruklin, że strzeżone tu jest wszystko, że winda działa, że pralka jest najcudowniejszym urządzeniem we wszechświecie, że.. no właśnie.
I jeszcze ostatnio nadmiarem pieniędzy przerażona jest, i przytłoczona autopresją nieprzepierdolenia tychże. I jednocześnie zła na siebie, bo nie potrafi poprzestać na małym, nie umie standardu życia dotychczasowego utrzymać, tylko jeździ do hotelu Diament na muchoborskim zadupiu, coby autografy od z 'Pierwszej miłości' postaci zebrać dla mamci i z pustymi rękami do domu nie przybyć. I nie przejmuje sie tym, że tylko przez przypadek udaje jej sie rozpoznawać tych ludzi po dnia poprzedniego internetowej edukacji ('no oczywiście, pani gra Teresę - matkę Kingi i żonę ginekologa').
No ale jutro do domu jedzie, znajomi dobijać się do niej będą, a ona pierwszy raz od roku powie - nic czytać dziś nie muszę, wolna od obowiązków jestem, siłę naludzką już dawno wymodliłam, więc korzystajmy!
No i jeszcze.. Propozycję dostała, ale jeszcze się nie zdecydowała. I ciarki ją przechodzą, kiedy to pisze.
To zbyt piękne by mogło być prawdziwe? Niepokoi się, bo, jak mawia klasyk, jest słońce, więc gdzieś musi być i cień.
W obliczu dzisiejszej aury pokrzepiająco to brzmi.
chyba zaczęłam istnieć
<wybucha śmiechem>