Ten wpis jest niejako kontynuacją poprzedniego i jest zainspirowany kródką opinią pewnej, mądrej osóbki, która, mam nadzieję, nadal będzie lubiła kociaki...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jakbym wtedy stanął przed lustrem i posłuchał odbicia, to czy usłyszałbym coś takiego?:
To dzięki ludziom, których ty oświetlasz- twoja, czyli dla ciebie najważniejsza rzeczywistość, nie jest szara, a nabiera kolorów. Jak myślisz- z jakiego powodu twoje światło chce mocniej świecić?
Czy jest wystarczająco silne, by można nim było rozjaśnić te najciemniejsze zakamarki twojej duszy?
Co, jeżeli nie zdołasz świecić wystarczająco?- Z czasem, gdy zmęczony brakiem wsparcia zaczniesz blednąć, razem z tobą zbledną inni, a ty będziesz im miał za złe, że ci nie pomogli, że ci nie towarzyszyli, że okazują się "niewarci" tego, by Im coś z siebie dawać. Zostaw Ich i świeć sam dla siebie, a zobaczysz, jak wyraźnie dostrzeżesz "szarą rzeczywistość", od której tym bardziej będziesz chciał uciec.
Co, jeżeli świecisz dostatecznie mocno?- Będziesz miał siłę, by nie mieć ludziom za złe, ale nauczyć Ich, jak świecić Ich własnymi siłami. Zrób tak, a czeka cię rzeczywistość wypełniona po brzegi kolorami ludzi świecących wspólnie z tobą.
Cóż, wtedy w lustrze odbijało się bardzo słabe światełko, które bardzo cicho szeptało, a ja nie słuchałem tego co ciche. Swiatło to z czasem nie stawoło się wcale coraz głośniejsze. To ja, zmęczony i obolały od hałaśliwych kłamstw, zacząłem się coraz bardziej wsłuchiwać w szepty.
Strzępy myśli o tym co kiedyś było lub będzie pojawiają się gdy boję się osłabnąć, a paradoksalnie największą słabością jest właśnie strach, będący "źródłem" wszystkich form zła. Jest brakiem w miłości, brakiem w tym co istnieje jako całość, jako miłość...
Zapytałbym wtedy swego odbicia- w jaki sposób mogę świecić mocniej?
Ono odpowiedziałoby: A pamiętasz dlaczego tego chcesz?
-Żebym mógł świecić wspólnie z innymi.
-Co zrobisz, jeżeli Oni nie będą umieli świecić wspólnie z tobą?
-Wiem, że jeśli się poddam to odejdę w krzyczącą, kłamliwą, tylko począkowo "szczęśliwą" szarość. Wiem że taka jest natura samotności.
-Dostrzegłeś własne światło, choć jest wątłe i przytłumione tym, które sam odbijasz, więc wytęż wzrok i dostrzeż prawdziwe światełka u Innych, a będziesz umiał Ich nauczyć tego samego, a kiedy tak się stanie, nie będzie już świateł odbitych, gdyż każde będzie tym prawdziwym.
Czy szkoda, że wtedy nie słuchałem?
Nie, bo dzięki temu, czego również KOSZTEM Innych doświadczyłem, teraz wiem co mówię i lepiej wiem co mam robić.
HeHe szkoda tylko, że jak się kłamstwem nasiąka, to potem długo sechnie...ale miłość całkiem niaźle grzeje
//
//