Zdjęcie pochodzi z : www.psychomedic.pl
Witam Was wszystkich serdecznie po raz drugi. Zauważyłam duże poruszenie i duży odzew z Waszej strony. Wszyscy, którzy wypowiedzieli się wczoraj, dzisiaj pod pierwszym postem uświadomili mi, jak jest dużo poglądów na temat mojej osoby. Opinie są różne, ale każdą, nawet najgorszą szanuję i akceptuję, dlatego WSZYSTKIE KOMENTARZE ZAAKCEPTOWAŁAM. Zdażyło się nawet, że pewna osoba napisała do mnie wiadomość prywatną, w której wyraziła swoją opinię, oceniła i wsparła. Dziękuję Ci serdecznie za bezpośredniość. Jeśli to czytasz to wiedz, że pomogłaś mi zrozumieć, że nie jesteśmy w świecie całkiem sami i nawet tutaj, na powszechnym portalu społecznościowym można odnaleźć osobę, której istnienie wywiera wpływ na to jak postrzegasz życie, ludzi, a nawet te całe social media. Jeszcze raz dziękuję. I dziękuję też Wam wszystkim a przede wszystkim :
...
No to jeśli chodzi o wstęp, to już wszystko o czym chciałam Wam wspomnieć. Pozdrawiam Was.
Chcecie pewnie wiedzieć troszeczkę więcej, a więc opowiem Wam.
Byłam nieznośną nastolatką, uciążliwym bachorem dla moich rodziców, piłam alkohol, paliłam papierosy, kłamałam, uciekałam. Byłam okropna, wiem. Później moje życie się odmieniło, w pierwszej klasie liceum poznałam chłopaka, starszego ode mnie. Zaczęliśmy się spotykać, szybko zostaliśmy parą. Kiedy przyprowadził mnie do swojego domu, kiedy poznałam jego mamę, rodzeństwo wiedziałam, że wspaniale wybrałam. Jego mama już przy pierwszej naszej kłótni powiedziała, że innej synowej sobie nie wyobraża. Wspaniale, prawda? Odnalazłam drugi dom, drugą rodzinę. Z wszystkimi dogadywałam się wspaniale, ale niestety z chłopakiem bardzo często się kłóciliśmy. O wszystko, o prawdziwe głupoty. Żałuję tego, serio. Tego czasu straconego na płacz, krzyki i na nieodzywanie się do siebie. Potem zaszłam w ciążę. Dalej się kłóciliśmy. W ciąży przeszłam chyba wszystko, co tylko się dało. Infekcje, cukrzycę ciążową, przedwczesne skurcze, a nawet porażenie twarzy... Minęło. Dziecko urodziło się zdrowiutkie, na szczęście. Z chłopakiem dotarliśmy do siebie dopiero dużo później. W sumie dość niedawno. No to dość na temat mojego związku. Można uznać, że jest okej.
Dostałam komentarz z zapytaniem dlaczego nie pochowałam dziecka, które umarło. Dlaczego to jest takie oburzające? Każda matka przy zdrowych zmysłach pragnie najbardziej na świecie, aby jej dziecko było szczęśliwe, żyło bez trosk. A chciałybyście, żeby Wasze dziecko, dziecko które nie zaznało jeszcze szczęścia, nie zaczerpnęło nawet swojego pierwszego oddechu na tym świecie, znało świat tylko spod ziemi? Wiecie co się dzieje z ciałem człowieka pod ziemią? Gnije, rozkłada się, zaczyna się rozpadać, znika... Zostają tylko okruchy. Nie pochowałam Cię, drogie moje dziecke, dlatego ponieważ byłoś bezpieczne tylko do czasu pozostawania w moim ciele. Na zewnątrz spotkałoby Cię tylko cierpienie i... nic. Zostałoś spalone, byś nie musiało cierpieć. Rozumiesz moje rozterki? Co mną kierowało? Jeśli kiedyś się spotkamy, mam nadzieję, że nasze zdanie na ten temat się pokryje. Twoje ciałko wielkości kostki czekolady, twoja beztroska buzia, która przypominała mi twarz moją, Twojego taty, Twoje zamknięte oczka, których koloru nigdy nie poznam... Wybacz mi, że nie potrafiłam Cię uratować... Nie mogłam przytulić, nakarmić, szeptać do uszka ile dla mnie znaczysz. Kiedyś to nadrobię, obiecuję. Będę swoimi myślami przy Tobie całe życie. Byłoś piękne. Kocham Cię. I będę. I Twoje rodzeństwo też... Bo wiesz... Z Twoim tatusiem będziemy mieli kolejne dzieciątko... To już 20 tydzień... Ten sam w, którym straciłam Ciebie. Niech to będzie dla Ciebie hołd, kochanie. Śpij dobrze...
Rozpłakałam się...
Przepraszam...
Do zobaczenia...