Podchodzi do nas pięciu żołnierzy z tych, którzy wysiedli z autokaru wraz z więźniami. Karabiny w zaciśniętych pięściach, wyglądają na gotowych, by wykonać rozkazy. Spoglądam na nich to grupka podrostków.
- Pomogą nam wykonać naszą pracę szybko i skutecznie. - zdaje mi się, że ze słów Milorada przebija się lekkie poddenerwowanie, a może to moja wyobraźnia bardzo chce je usłyszeć.
Nic nie czuje, stoję jak ogłupiały... Zaraz, czego oni od nas chcą? Co mamy zrobić? [...]
Minęło może pół minuty, nasze żywe cele stoją dalej w tym samym miejscu, w rzędzie przed nami. Nie mają już wątpliwości, co się za chwilę wydarzy. Nikt nie oddycha, nikt nie krzyczy, nikt nie klnie. Może i oni czują to samo co i my, może i oni wyczuwają, że nie chcemy tego robić i mają nadzieję, że tego nie zrobimy. Ja nie chcę tego robić. [...] nie mogę, jak miałbym po czymś takim kiedykolwiek spokojnie zasnąć? Robię dwa kolejne kroki, jestem zdecydowany. Jak mógłbym spojrzeć Sanji w oczy? Co powiedziałbym Irinie po powrocie do domu?
Sanja... Irina...
Zatrzymuje się co się z nimi stanie, jeśli dzisiaj umrę, jeśli mnie teraz zastrzelą za sprzeciw wobec rozkazu? [...] Stałyby się córką i wdową po zdrajcy, po zdradzieckim mieszańcu. Nie mogę... Nie mogę... Nie mogę im tego zrobić... [...] Widzę go, stoi kilka metrów przed nami, na około ma trzynaście lat może mniej może więcej. To on płacze, to jego płacz słyszałem wcześniej. Stoi wprost przede mną ma na sobie koszulkę w poprzeczne czerwonobiałe paski. Blond włosy obcięte na grzybka, niebieskie sandały na nogach. Nie mam wątpliwości, to ja będę do niego strzelał. [...]
- Na moje trzy słyszę głos Milorada. [...]
Jeden.
Nie mogę tego zrobić. Jak mam po czymś takim wrócić do domu? Jakim byłbym ojcem dla Sanji? Nie, nie mogę tego zrobić.
Dwa.
Chce mi się płakać. Co ja, kurwa, chcę zrobić? [...]
- Ognia!
Strzelam.
-Ognia!
Strzelam.
-Ognia!
Nie dzieje się nic, nic nadzwyczajnego, wszystko jest potwornie automatyczne. Głuchy dźwięk wydobywa się z mojego karabinu. Dziecko upada na ziemię. Przewracają się jedni na drógich, kiedy umyka z nich życie.*
Poszukując prezetów pod choinkę w jednej z księgarni, buszując na stołach z przecenami, natknąłem się na pewną książkę. Pomyślałem: kosztuje 15 złotych, tematyka ciekawa, a trochę beletrystyki pozwoli mi odpocząć od ciągłej nauki i pracy. Nim się zorientowałem, już pełny napięcia chłonąłem kolejne strony.
Jakby nikogo nie było Marca Maginiego jest lekturą ponurą, pesymistyczną i pozostającą w pamięci.
Książka ta opowiada o masakrze w Srebrnicy z trzech perspektyw: Żołnierza z kontyngentu sił ONZ, Sędziego trybunału w Hadze oraz serbskiego bojownika, który na wojnie znalazł się pod przymusem.
Każdy z bohaterów, pomimo bezpośredniego udziału w opisywanych wydarzeniach, jest tak naprawdę tylko biernym obserwatorem. Za każdym razem, kiedy próbując podjąć jakieś działanie, przeciwstawić się temu, co dookoła nich się dzieje, ich ruchy z góry skazane są na porażkę wobec sił wyższych, czy to ideologii, czy polityce. Każdy z bohaterów prędzej czy później popada w apatię, próbuje odgrodzić się od tych wydarzeń, zmusić się do tego, by nie widzieć ofiar tej wojny. Cała trójka ucieka w rutynę, by nie dostrzegać swojej bezradności i zachowywać tak "jakby nikogo nie było". Jednak gdzie leży granica okrucieństwa, które można zagłuszyć?
Świat przedstawiony w powieści jest pełen niesprawiedliwości i okrucieństwa. Czytając, niejednokrotnie gdzieś głęboko w duchu miałem nadzieję, że autokary z jeńcami dotrą do strefy zdemilitaryzowanej. Duże brawa dla autora, że pomimo znajomości faktów dotyczących Srebrnicy gdzieś głęboko w duszy czytelnika pojawia się naiwna iskierka nadziei, że tym razem historia potoczy się inaczej. Razem z bohaterami wyczuwamy napięcie, gdy trwają negocjacje dotyczące ewakuacji jeńców, Wraz z bośniackimi cywilami odczuwamy ulgę, podczas gdy lotnictwo NATO powstrzymuje serbskie wojsko i wreszcie razem z Draženem za wszelką cenę nie chcemy, by doszło do tej masakry. Jednak przewracamy wreszcie stronę...
Książka ta nie jest niewątpliwie lekturą do poczytania pod kocykiem z herbatką przy kominku. Jest to raczej jedna z tych książek, które czytamy, by skłonić się do refleksji, poznać świat opisany, tak bardzo różny od tego, który serwują nam tacy pisarze, jak Ncolas Sparks czy Tom Clancy.
Inni użytkownicy: login9809nkwiknrszynigveronnikaxdomiczkaslavikokesesek337bariswccomkoskomistylaveausuchotnik
Inni zdjęcia: Jeszcze moment patusiax395Debussy chasienka... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24KWIATY SAKURY W MOJEJ ŁAPCE xavekittyxFerie fotografiaprostozserca