Ten no.... to z 14 lutego jak boki scinalem. I ten... spac mi sie chce.
Juz chyba jestem zdrowy. Od wczoraj rana. Tylko spac mi sie cholernie chce.
Zycie jak w kalejdoskopie, zmienia sie caly czas. Zycie jak nieznane pismo,
pokazuje i mowi nam cos, my jednak nie rozumiemy tego. Idziemy przed siebie...
I kurwa cos odjebie. Mam ochote sie spakowac i jechac przed siebie, niewiem jeszcze gdzie.
Zabrac namiot, spiwor i uciec gdzies ponad czas, ponad system, ponad szara codziennosc.
I zostac tam do usranej smierci. Amen.