Maskara. Ot, zwykły tusz do rzęs.
Upiększa, podkreśla kobiece rysy... (choć ostatnio zauważyłam, że nie tylko kobiece o.O)
Może być czarna, brązowa, a nawet w wersji "Krejzi" fioletowa, zielona czy żółta.
Pogrubia, wydłuża, uwydatnia, efektuje XXL.
Jednak maskara zawsze pozostanie maskarą.
Mój problem tkwi w tym, że nie chcę poprzestać na byciu kimś zwykłym.
Chcę, by po mojej śmierci pozostał jakiś ślad.
Pył, który sprawi, że nie odejdę w zapomnienie.
Ślad, widoczny przez wiele pokoleń.
Cząstka skłaniająca do refleksji.