Ech... notka z serii ''Jak chcecie - to czytajcie, a jak nie - to spieprzajcie'' xD
Odkąd uznałam, że fotoblog umarł, a może nawet został złożony w ofierze na rzecz facebóstwa, zaprzestałam moje mądre i ciekawe pisanie. Teraz wiem, że czegoś niewątpliwie zabrakło w moim życiu i właściwie, jeśli marzy mi się odżycie fotoblogowego świata, to muszę zacząć od siebie. Reasumując - lubię pisać te notki, nawet jeśli tylko ja mam je potem czytać i będę to robić dalej, a kiedyś moje zapiski i spektakularne zdjęcia/ilustracje staną się sławne.
Ostatnio nie było łatwo. To się nazywa "Rozpad Podstawowych Struktur Osobowości". Desperackie wyprawy poza Toruń w poszukiwaniu "pracy marzeń", w ogóle bezowocne szukanie pracy, depresyjne poranki, marazmiczne południa i od czasu do czasu wyrwane ze stagnacji wieczory. Dobrą rzeczą był turniej na pisanie, który wymyślił Maciej pewnego niedzielnego popołudnia. Dopracowaliśmy grę wspólnie i nawet zrobiłam specjalną kostkę. To ambitna gra dla ambitnych ludzi, dzięki której poznajesz siebie i innych, a jak wymiękasz, to zdejmujesz gacie. Niewiele poza tym się działo.
Jednak przyszedł czas intensywnego, rozpaczliwego wręcz wysiłku umysłu - aby nie dać się zwariować i odbić od tego prawie-dna. Coraz więcej rzeczy zaczęło się rozjaśniać, choć wciąż pozostaje jeszcze wiele wątpliwości. Najważniejsze to nieustannie poszukiwać, przekraczać samego siebie i spędzać czas produktywnie. Mam wspaniałą książkę, Druga płeć Simone de Beauvoir, w której zaczytuję się codziennie. Gimnastykuję się przy Madonnie. Rzeźbię cyfrowymi pędzlami nagie, męskie klaty, słuchając eterycznego "Power of love" Frankie Goes To Hollywood i "Jesus to a child" George'a Michaela (!). Chodzę ładnie na wykłady, wstaję wcześnie. Nawet przystąpię do egzaminów.
A właśnie, studia. W moim życiu są one małe i śmieszne. Dziś w końcu dowiedziałam się, że lepsi ode mnie są tak blisko! Czwórka z pracy zaliczeniowej jest oczywiście lepsza od dwójki, ale znacznie gorsza od piątki i piątki z wykrzyknikiem. Nie będę użalać się nad swoją przeciętnością, po prostu zajmę się tym, w czym jestem nieprzeciętna. Zawsze wiedziałam, że nie żyję po to, by intepretować rzeczy, lecz by je wytwarzać!
I Wam radzę także - uwierzcie w siebie i nie bójcie się mówić o sobie w tak bezczelny sposób, jak ja powyżej. Odkryjcie, że jest w Was nieskończona głębia do odkrycia i tak naprawdę wszystko można z niej wydobyć. Jedynie jest to trudne, a nawet bardzo. A czy możliwe? Muszę przekonać się sama.
P.S. Na zdjęciu fragment mojego bydgoskiego pokoju.