Tu, na ziemi, żyjemy według ciągłych podziałów.
Na lepsze i gorsze, większe i mniejsze, otwarte i zamknięte.
Tu, na ziemi, nie możemy odpłynąć, nieustannie podążając za doskonałością.
Urojone przekonania wytyczają nam błędne autorytety.
Gubisz się, prędzej czy później. A może całe życie bezsensownie błądzisz.
Raz po raz natrafiasz na jakieś uszczerbki. Jest ich całe mnóstwo, wydają się istnieć w nieskończoność.
Mokre poliki po wyschniętych łzach, czasem to codzienność.
Nieracjonalni ludzie potrafią skazić cnotę, sfałszować prawdę, zmaterializować uczucia, więzić zapomniane wspomnienia.
Lustrują Cię.
Tu, na ziemi, nie ma teraźniejszości, jest wczoraj i dziś.
Jest też iluzja, wkradająca się dyskretnie w każdego z nas.
Ta iluzja, paradoksalnie nazywa siebie mianem życia. A to przecież zwykła iluzja.
Jednak istnieje coś jeszcze. Raj.
Przesunięte, niewyraźne, zamazane granice między ziemią a niebem, przybliżają do osiągnięcia rzeczy nieosiągalnej.
Tam znikają podziały. Znika niepewność. Znikają trwogi, zawahania, znika oślepiająca ciemność.
Tam przestajesz egzystować, tam zaczynasz żyć.
Czas traci swą istotność. Tu nic nie jest istotne, bo wszystko jest doskonałe.
Pierwszy raz doświadczasz teraźniejszości, wiecznej teraźniejszości.
Przestajesz czekać, już nie musisz na nic czekać.
W jednym momencie dostajesz wszystko to, czego potrzebowałeś.
Prawdziwe uczucia, prawdziwe otoczenie, prawdziwy obraz, prawdziwą doskonałość. Nie tę urojoną.
Otwierasz oczy, kolorujesz czarne kredki. Oddychasz nieskazitelnym powietrzem.
Zatapiasz się w rozkoszy, nie poznajesz? To smak zycia.
Zdobyłeś klucz do Edenu. Teraz nie potrzebujesz już niczego. Osiągnąłeś nieosiągalne.
Nie myślisz o niczym, co ma nastąpić.
Nie martwisz się. To Twoja Arkadia.
Kołatanie serca ustaje, a Ty wciąż oddychasz nieskazitelnym powietrzem...