na zdjęciu młoda
a teraz roche prywaty
Upadki, zawody, rozczarowania...
Osz tak! Nie cierpię się zawodzić...powiem nawet nienawidzę!
Znowu mam wrażenie beznadzejności chwili obecnej
Nie widzę celu ani wyraźnej potrzeby pakowania swojego cennego czasu/chęci/emocji w nowe/stare relacje. Kompletne rozczarowanie odbiera mi ochotę na zabawę w znajomości. Co więcej zawodzę się na wszystkich, począwszy od siebie jak np. jutro kiedy w końcu ogłoszą moje beznadziejne wyniki matur. Pomijając fakt samej siebie wszyscy, od których oczekuje te bezinteresowne minimum nie potrafią/nie chcą dać mi nic w zamian za mój wielki bezinteresowny wkład. I już nie chodzi oto, że to jest jakieś nie fair. Ani oto, że niby to takie egoistyczne z mojej strony. Poprostu kolejny raz z miliona innych razów padam ze łzami na podłogę z powodu kolejnego zawodu. Czara ognia się we mnie przepełnia z powodu kolejnego rozczarowania na prawdziwej przyjaźni, swoim lenistwie i olewatorstwie, brakiem uczuć czy jak kto woli miłości.
Cholernie nie chce mi sie na to wszystko patrzeć. Jak zwykle zawiedziona wcale nie cieszącym mnie dniem zacisnę zęby i oleje każdy fragment tych spartolonych znajomości, poczytam bestseller roku o jakichś duchowych podróżach i udam, że to wszystko już nie psuje mi krwi.
Po jeziorze wylanych łez, oleje, że to co było dawniej mi tak bliskie zdaje być się dalekie jak nigdy.