Zdjęcie sprzed paru tygodni, wyglądam strasznie pucołowato, ale że to polaroid (no, prawie, fujifim, ale też od razu wyskakują zdjęcia), to grzech nie pokazać. I nawet spod zwałów szalika, który wywinął się na lewą stronę (bo na dobrej jest śliczniuchna panterka) wygląda nieśmiało mój naszyjnik z kłami wampirka. Fani Lestata, Armanda i Louisa, łączcie się! Przegonimy precz jakieś nowoczesne wampiropodobne gufna.
O czym mogę jeszcze napisać, hmmm, aaa! Snowboard. W tym sezonie już dwa razy wyszłam pojeździć po Warszawie, a teraz w dodatku będzie to regularnie, bo ruszył w szkole fakultet zimowych sportów ekstremalnych, dostali dofinansowanie i ustawili pcvkę. Wczoraj ją katowałam. Jak dotąd nigdy nie wskakiwałam na żadne przeszkody, tylko wjeżdżałam na nie i z nich ewentualnie próbowałam zeskakiwać, jednakże wczoraj musiałam się już tego nauczyć, bo najazdu bezpośredniego nie było. :3 Zaczęło się od wypieprzania przed rurą, a po 2-3 godzinach skończyło się wskakiwaniem na pcvkę i próbowaniem przejechania jej. Szkoda, że kompletnie nie znam się na nazwach trików, ale to było jakieś tam backside. :D Na jednej nodze na rurze. :D Ale ze mnie nub.
Poza tym rozchorowałam się - boli mnie gardło i kaszlę jakąś obleśną mazią, fujka.
I niedobrze mi jak patrzę na jedzenie.