No i mam doła.
Obejrzałam "bardzopozytywnienastawiającydożycia" serial.
Był naprawdę sympatyczny.
I poprawił mi humor... Na jakiś czas.
Mam doła..
Jakiegoś takiego emocjonalnego.
Jakoś nie widzę sensu w tym wszystkim co się w okół mnie dzieje.
A tak bardzo chciałabym go zobaczyć.
Chciałabym, żeby coś do mnie dotarło.
Jak ktoś ostatnio mi powiedział,
"stoimy na rozstaju dróg i kurwa, w którą stronę iść?"
Dokładnie.
Tak się ciągle zastanawiam..
Co będzie za rok, za dwa, za pięć?
Rozmawiam z ludźmi, którzy mają zaplanowane już całe życie.
I moje tymczasowe postanowienie:
Przestaję zadawać się ze wszystkimi studentami, to koniec.
Nie mogę przebywać z ludźmi,
którzy mają przed sobą tyle wyborów, bo to wpływa na mnie bardzo źle.
Oni się zastanawiają, to ja się zastanawiam.
Martwię się o innych, przez to martwię się o siebie..
No i mam później dola.
Mój plan na teraz,
za rok o tej porze będę się chwalić tym, że jestem w Londynie,
i że nie zamierzam wracać.
Obiecuję to sobie, a skoro tak to na pewno właśnie tak się stanie. :)
Robię się straszną zrzędą...
Okropną.
i gdzie ta optymistycznie nastawiona osoba się podziała?!
Ale już niedługo.
Potrzebuję tylko mojej zielonej wyspy na oceanie i wrzosowisk porośniętych trawą.
I wszystko wróci do normy.