Wakacje dobiegaja końca.
Pewnie w najbliższej przyszłości napiszę ich posumowanie,
ale dzisiaj jakos nie mam na to siły.
Nie ma nic gorszego jak robotnicy robiący komuś dach.
I zaczynającymi prace od 6 rano....
Czuję się jak po jakiejś ostrej imprezie....
Ostatnio mam fazę na One Direction...
Tak, wiem, żałosne...
Ale wydają mi się bardzo sympatyczni.
A przynajmniej ich piosenki mnie odstresowują.
W dodatku teledysk "Best Song Ever" doprowadza mnie do łez(ze śmiechu).
Najgorsze jest to,że czuję się strasznie przez Zuzię.
Pierwszy raz w życiu moja mlodsza siostra patrzy na mnie z pogardą...
Myślę,że przez moje zbliżające się urodziny dopada mnie jakas depresja.
Chęć odmłodzenia się...
Ostatnio oglądam sobie filmy/ bajki z mojej wczesnej młodości.
Nawet czytam książki, ktore czytałam w gimnazjum...
Mam nadzieję,że to minie. :)
Trzeba w końcu się otrząsnąc po 2 miesiącach olewania wszystkiego.
Moje lenistwo w tym roku osiągnęło chyba najgorsze stadium.
I chociaż wydaje mi się, że spędzałam wakacje bardzo aktywnie,
bo właściwie prawie mnie w domu nie było, to leniuchowałam na całego.
Ale z drugiej strony.
Co mam od życia.
Teraz czeka mnie cały rok siedzenia w książkach.
Brrr...
Muszę się także podzielić moimi przemyśleniami na temat nowych znajomych.
Po raz kolejny stwierdzę,że studenci to najlepsi ludzie na świecie.
A przynajmniej Ci moi studenci.
Przyjemnie jest spędzać czas z ludźmi, ktorzy do niczego Cię nie zmuszają.
I nic nie robią dla popisu.
Wczoraj B&M skończyły 21 lat.
Z czego nie są specjalnie dumne.
No ale co z tego.
Zrobimy im imprezę niespodziankę w sobotę. :)
Myślałam nad tym,że fajnie byłoby je wkręcić w jakieś przebrania, tak dla polewki.
Trudno jest się spotkac, po dosyć długiej przerwie z osobą, ktora Cię nienawidzi,
I w dodatku z wzajemnością.
Mam nadzieję,że do tego nie dojdzie.
Ta osoba pewnie też.
Myslę,że byłoby nieprzyjemnie, albo conajmniej niekonfortowo.
No nic.
Do końca wakacji zostały 104 godziny i 32 minuty.
Myslę,że trzeba je spędzić jak najlepiej.
Jade do miasta, baju. :)