Jestem padnięta.
Jestem nareszcie w domu.
Jak na jedne wakacje, to już wystarczy przygód.
Wyjątkowo nie chce mi sie njiczego opowiadać.
Siedzę sobie na ganku, piję kawę z karmelem i podwójna pianką.
W tle leci Comfort and Happiness.
Jestem w lekko łzawym nastroju.
To pewnie pogoda...
Taka do dupy...
Jestem dzisja trochę zdołowana, podłamana...nie wiem...
Objawy podobne są do jesiennej handry...
Taaak...
Zaczęłam czytać łzawą książkę...
Na dzisiajeszy spacer z psem założyłam szmaragdowy, jedwabny szal.
Do moich łask wróciły oxfordki i długi, brązowy, wełniany sweter...
I skojarzyło mi się to trochę z Rzymskimi wakacjami...
Jestem po prostu wykończona.
Boli mnie noga...
I mam katar...
Może po prostu brakuje mi plaży i słońca?
Pewnie tak...
To są moje pierwsze wakacje bez plaży i słońca....
No ale nie da się wszystkiego pogodzić...
Albo wydaje się kasę na koncerty i festivale, albo jedzie się na Kretę.:D
I w sumie nie żałuję, że wybrałam to pierwsze. :)
Kocham ludzi.
ściskańsko <3