Za dwadzieścia minut minie pierwsza godzina nowej doby. Właśnie zaparzyłam mocną kawę i usiadłam nad ksiązkami, a do mojego serca wdarła się romantyczna melodia, która na nowo wyparła z mojego umysłu przymus nauki. Oczywiście moja niechęć do kawy nie zanikła, ale gdzieś pod tym młodzieńczym obłędem, który obezwłasnowolnia moje dojrzałe i odpowiedzialne ja, odezwała się myśl, że jednak trzeba się przyłożyć, ponieważ hulaszczo oddając się wodzom fantazji w te wakacje, nie uzbierałam pieniędzy na warunek, którego rzecz jasna wogóle nie brałam pod uwagę.
Ale jest tu cisza. Domownicy położyli się spać w dosyć dobrych humorach, co nie bywa codziennością. Jak gdyby ułożyli się w rytm sielanki tego walca. Wszystko jest poukładane.
Nawet w tej chwili to życie, co się zdawało rozsypane po ziemi jak rozbite szkło, otula mnie wdzięcznością.
Za oknami pogoda przygotowuje nas na jesień. Zieleń jeszcze łapie się swoich barw ostatkami sił, ale słońce ucieka przed chłodem dość wcześnie i ósmej zmierzch powoli kołysze nas do snu.
Co noc zapadm w głęboki sen, który przynosi mi coraz dziwniejsze obrazy i niechętnie rano wypuszcza z objęć.
I właśnie w tym mroku dostrzegłam ten czas co przesypał mi się przez palce jak piasek w kilku chwilach. A teraz wszystko na sekundę zatrzymało się.
Doczekaliśmy się momentu, w którym wszystkie granice się zacierają. Świat nie dzieli się na biały i czarny. To egoistycznie dodaje mi trochę otuchy, że nie tylko ja się pogubiłam i być może odwagi, żeby jutro jednak nie dać za wygraną.
Może wszystko jest właśnie takie proste, a może to tylko ona w moich uszach, w moim umyśle, w moim ciele, w moim sercu i człowiek, którego za sobą przyniosła. Każdy powinien mieć w życiu coś takiego. :)