Zapowiada się the worst year ever!!
Pomijając kilka miłych akcentów (których było na lekarstwo) 2012 rzuca mi kłody pod nogi, jedna za drugą. Nie będę się wdawać w szczegóły, bo szkoda nerwów, ale kolorowo nie jest.
Gdyby nie perspektywa ostrego resetu po sesji, nie wiem czy bym dała radę.
Inny temat(nie weselszy): DLACZEGO do jasnego chuja, ludzie, ktorzy już nie są obecni w moim życiu muszą mi je stale utrudniać i wszystko psuć? Jaki jest w tym sens?0
Gubię się. Wariuję.