Resztę informacji/ ciekawostek dodam w komentach.
Tak, wiem kolaż jest chujowy.
No co zrobisz?
KAPELE
Nie były najważniejsze, ale zacznę od nich.
Przez pierwsze trzy dni Adaś mnie tak przeciorał przez koncerty,
że chyba zrobię sobie kolejne czternaście lat przerwy. Vogle od koncertów :P
Dla każdego co innego jest ważnego. Dla mnie był Jinjer. Dla niego trzymałem fason (alkoholowy, a może tak mi się wydawało).
Nie mogłem sobie pozwolić na porażkę z roku dwutysięcznego siódmego - Soulfly przepadł (na moje życzenie).
Wracając do Jinjera - bardzo mi sie podobało, nawet udało mi się ustawić w miarę blisko sceny (trzeci, czwarty "rząd").
Ludzie tak dobrze się bawili, że przez cały (ale dosłownie cały) koncert noszono ich na fali.
Mnie to nie pasowało, dowiecie się później dlaczego.
Butcher Babies - nie jestem fanem, ale lubię.
Ej, no przestańcie. Wcale nie chodzi o cycki!!!
Trzeba dzieczynom oddać, że napierdalały dobrze (wokalem, a reszta ekipa też grała równo z nimi).
Po za tym odpierdalały szoł jakich mało.
Ja mam problem schylić się po coś z ziemi, a one odpierdalały jakieś szpagaty w powietrzu itp.
Następnie rozjebały mnie tym, że powiedziały, iż każdy kto teraz zostanie wniesiony na fali, dostanie "piątkę" (nie, nie tą dla zwierząt).
No i rzeczywiście z tego co widziałem, robiły co mogły by "śpiewać" i jednocześnie przybijać piątki.
Ale już całkiem, całkiem rozjebały mnie gdy, gdy Heidi wyskoczyła na falę do tłumu, a następnie śpiewała i bawiła się przez chwilę z nim.
Szanuję w chuj.
Paradise Lost mnie troszkę zawiódł, a ja zawiodłem ich.
Oni strasznie smęcili, a ja miałem coś z żołądkiem.
Tak więc nie było mnie za dużo, bo nie mogłem i w sumie nie chciałem.
Skoro jesteśmy przy rozczarowaniach, to CoF też nie zrobiło na mnie wrażenie.
Tak po prostu. No i chyba wokal już nie ten, co kiedyś.
Z pewnością największym pozytywnym zaskoczeniem był dla nas (dla mnie i Adasia) Devourment.
Nie dość, że zagrali bardzo, bardzo, bardzo dobrze, to wokalista wiedział także jak poprowadzić publikę.
A może po prostu rozjebał nas meksykanin z wąsikiem, takimi niedługimi; czarnymi włosami, nakurwiający pig squealem?
Może.
Mercyful Fate to nie moja bajka. Podobnie jak Mayhem, Cannibal Corpse, czy Dark Funreal.
Przyznam też, że kilka kapel w sumie przespałem.
Raz, że niektóre koncerty były bardzo, bardzo późno, to na dodatek ja byłem bardzo, bardzo pijany.
Venom? Kompletnie nie pamiętam. Nie pametam czy byłem, czy nie poszedłem, czy wyszedłem w czasie?
Czy mieliśmy to w dupie i gadaliśmy.
JAKOŚĆ DŹWIĘKU I MOC
No jakość była bardzo dobra, jeśli nie zajebista.
Szczególnie na głównych scenach.
Nie pamiętam czy byliśmy na tych mniejszy, w sumie tych najmniejszych.
Moc?
Do dzisiaj zastanawiamy się z Adasiem, czy bas na głównych to taki specjalny efekt cofający Cię w tył, czy jest to jak najbardziej normalne.
Na jednej z kapel znowu było cicho. Tak - zbyt cicho. Oczywiście, że nie pamiętam na której :D
KRADZIEŻE
Przed festem pytałem na internetach.
Wszyscy zgodnie pisali, że raczej się nie zdarzają, ale trzema mieć najcenniejsze rezczy przy sobie.
Nie ma się co oszukiwać - jeśli zamkniesz wszystkie drzwi namiotu, i zabezpieczysz jeszcze kłódką... No to kurwa, Stary - sam kusisz!
Nam się nie zdarzyło, sąsiadom chyba też nie.
Inni opowiadali, że zajebano im jakiś kubek (no o kubek festiwalowy, to akurat warto dbać - o ile się nie mylę koszt 70 koron)
Trufno mi dalej dzielić na kategorie, ponieważ wszystko się zazębia.
Spróbuję od początku.
Podróż przebiegła w miarę normalnie i przyjemnie (czyli cały tył autobusu śpiewał i dyskutował bez przerw).
Fajny jest kibelek w busie, chociaż jadąc z powrotem myślałem, czułem że jestem przesiąknięty tym zapachem.
Udało nam się rozbić namiot w naprawdę zajebistym miejscu - na wzgórzu, między drzewami, blisko bocznego wejścia na teren festu.
Słońce nas nie rozjebało, a byliśmy w miarę osłonięci przed wiatrem i wilgocią.
Skoro jesteśmy przy lokalizacji namiotu, to opowiem Wam ciekawostkę.
Chyba każdy kolejny namiot rozbity obok nas, okazywał się namiotem perkusisty :P
Tak, Adaś poprzyciągał perkusistów do siebie :P
Pogoda? I D E A L N A!!!
Prawie. W ostatni dzień popadło trochę. Ważne, że w ostatni, a nie w pierwszy, albo cały czas.
Adaś do dzisiaj przeżywa ostatni, deszczowy Brutal Assault (B.A).
Może był to jeden z powodów dlaczego zaprzestaliśmy jeździć...
Tak czy inaczej nie wyobrażam sobie, by przez cały festiwal padało.
Słyszeliśmy opowieści o pływających namiotach w innych edycjach festu.
No, N I E W Y O B R A Ż A M sobie tego.
Nie wyobrażam sobie również spania w hotelu czy czymś takim.
No kurwa - albo Brutal albo SPA.
Chyba najbardziej optymalną opcją wydaje się samochód.
Z drugiej strony czy chciałbym wejść ujebany deszczem, błotem, potem, piwem do swojego samochodu?
Ra... Czej... Nie...
A jednak zrobię jeszcze jedną kategorię: LUDZIE
Niby mijasz te metalowe mordy pełne nienawiści, ale gdy ktoś czegoś potrzebuje, od razu otrzymuje pomocy.
Kolejna sprawa - Adam poznał paru znajomych, dosłownie kilku. Ale tych kilku też miało ze sobą kilku.
I tak jakoś się złożyło, że przyjeżdżając tylko we dwójkę - mieliśmy trzy ekipy, które nawet czasem się łączyły.
No coś pięknego.
Dowiedziałem się wielu rzeczy, ale przede wszystkim zdziwiło mnie, że metale (przynajmniej Ci z B.A., których ja poznałem),
to tacy dobrze wykształceni, inteligentni ludzie.
Odnosząc się do wpisu z wczoraj - tak, koncerty były zajebiste.
Ale równie dobrze mogłoby ich nie być, czas można spędzać równie dobrze siedząc na ziemi przed własnym namiotem, siorbiąc piwo i rozmawiając.
Nie ważne co, ważne z kim.
No, a skoro przy Adasiu jesteśmy, to jebany Pan Inżynier zjebał nowiutki namiot.
W przeddzień zapowiadanych deszczy. Nawet nie przeddzień, co przednoc.
Dobrze, że jebany ma smykałkę, po poskładał to w całość.
Nie wnikam w szczegóły, ale posralibyście się ze śmiechu, widząc co można zrobić agrafkami i kawałkiem taśmy montażowej :)
Od Jinjera straciłem głos.
Nie mogłem go za chuja odzykać.
Sądzę... Choć nie jestem pewien... To tylko przypuszczenia... Że sto zimnych piw dziennie i dwieście fajek nie działają kojąco na zszarpane gardło.
Mogę się mylić! Co wy sądzicie?
PALENIE NA KONCERCIE
I w tym miejscu za parę linijek kończy się mój blogowy limit literek...
Zapraszam do strefy komentarzy.