Coraz gorzej ci wychodzi
Równowaga w kolejce za szczęściem
Mówi do mnie rozsądnie
rozsądek
Bo plączą ci się drogi
I tak się chwiejesz kołysany bólem
Biedny człowieku
Szklanka wciąż w połowie pusta
Cała w konwulsjach
Błaga by napełnić ją po brzegi
Z resztą co we mnie nie błaga
Tyle oczu ocenia ciszę
Która może kryć za sobą wszystko
Największą beznadziejność
Skuteczne sopelki strachu
Nieogarniętą przestrzeń tęsknoty
a to zamyka usta
Choć czasem
Tyle słów układa się
w zdania płaczu
Nie chcieć oddawać cierpienia
Lamentu rzeszy patrzących podobnie
Choć w głębi
Pragnąc tylko miękkiej dłoni
Która złapie te najmniejsze westchnienia
Nie zamieniając ich w szloch
Nieopanowany po kolejnej stracie
dawno nie pisałam o codzienności mojego życia... może to i dobrze.
jedyna sentencja jaką mogę się pochwalić brzmi:
"To, co w kobiecie pociąga, rzadko nas do niej przywiązuje."
i tyle.