Dziwna sprawa. Znowu tu ląduję.
Chyba zacznę traktować to jako magazyn. Nie jako magazyn marnych wypocin dla innych. Raczej jako magazyn dla siebie. Magazyn złych wspomnień, na które będę mógł sobie patrzeć potem i stwierdzać jakie to ja miałem głupie problemy. W sumie zawsze jest tak, że gdy z perspektywy upływającego czasu spojrzymy na dawne problemy wydają się one płytkie, głupie i sami nie rozumiemy jak można było się tym przejąć. Niestety nie jest tak, gdy patrzymy na ten problem z perspektywy teraźniejszości, w czasie, kiedy ten właśnie problem nas dotyka. Dziwna cecha ludzka, którą posiada praktycznie każdy z nas, mimo, że podobno tak bardzo się różnimy. Jest to jedna z wielu cech, która łączy ludzi. Dziwne, prawda ?
Czuję się bardzo źle. Męczy mnie jedna cholerna rzecz. Już teraz wiem, że jest to głupota. Różnica tkwi w tym, że ta głupota dotyka poważnej rzeczy. Zaczynają się chody. Nie jest już tak fajnie. Rozwiązanie tego problemu jest proste. Wziąć się w garść, przełamać swoją psychiczną barierę i wydusić to z siebie. Nawet jeżeli trzeba by było zrobić to z cienkim głosem. Nieważne w jaki sposób, ważne, że słowami. Wziąłem się w garść. Postanowiłem się przełamać. Wydaje się, że jestm gotowy, żeby wkońcu wydusić z siebie to co mnie męczy, żeby rozwiązać problem. I owszem jestem gotowy, mógłbym to zrobić nawet teraz. Lecz pozostaje jeszcze jeden czynnik-sens. Czy jest sens to robić. Czy jest sens działać, jeżeli można wpłynąć tym na innych, zmienić relacje między sobą, czy innymi, czy tym ludziom pasowałaby taka sytuacja? Szczerze? Wątpię. Czy jest sens psuć to co jest teraz, mimo, że i tak nie jest dobrze? Przecież mogłoby być gorzej. Czy jest sens mówić, jeżeli mogę tym kogoś zranić, ośmieszyć się w oczach tej osoby? Przecież mogę zostać również zbyty, wyśmiany, poniżony. A może reakcja będzie obojętna? Tej opcji właśnie najbardziej się boję. Obojętność to jedna z najgorszych rzeczy, która może człowieka dotknąć. A może to wszystko się uda? Może po wyrzuceniu tego wszystkiego osiągnę chociaż psychiczny spokój? Może reakcja będzie pozytywna? Może wszystko ułoży się tak jak w moich wyobrażeniach? Może będzie dobrze? W to również wątpię. Po co walczyć o coś, co potem będzie mnie tylko denerwowało? Jeżeli mam pokazać, że mi na tym zależy, że będę robił co się da, aby tylko wyszło na moje, a potem mieć z tego powodu problemy, to czy w tym całym bałaganie jest sens? Nie wiem. Stoję przed trudnym wyborem. Jednym z trudniejszych, które dotyczhczas mnie spotykały. Nie podoba mi się taki stan. Każdy wybór ma swoje plusy i minusy. Jeśli wybiorę pierwszą opcję, stracę to, na czym tak bardzo mi zależy. Jeżeli wybiorę drugą, stracę szansę na stabilność życiową, przynajmniej czasową, ale zawsze na jakąś. A tego właśnie bardzo mi brakuje. Czy jest dobrze, czy jest źle. Piszę to i zastanawiam się co muszą myśleć ludzi którzy jakimś przypadkiem tu trafili i jakiś jeszcze większym przypadkiem zechcą przeczytać tak długi tekst. Czy będzie się im chciało? Czy po przeczytaniu tego uznają, że będzie warto? Nie wiem i niewiele mnie to obchodzi. Nie robię tego dla nikogo. Jak powszechnie wiadomo, jeśli masz problem to wyrzuć go z siebie, opowiedz komuś. Może zrobi Ci się lepiej, może ktoś coś Ci doradzi, może dojdziecie to wspólnego rozwiązania problemu? Nigdy nic nie wiadomo. Mam komu się wygadać. Problem w tym, że nie mogę. Muszę narazie tłamsić to w sobie, dopóki nie upewnię się pewnych rzeczy. Dopiero to rozwiąże mój problem. Zauważyłem ostatnio ciekawą tabliczkę. Widniał na niej napisa "pytania zmniejszające Twój problem o 50%". Pod napisem były 4 pytania. "Co stanowi problem?","Jaka jest przyczyna problemu?","Jakie są możliwe rozwiązania?" i "Które rozwiązanie przyjmujesz?". Ciekawe, ale trudniej to zrobić.
Kończę, pobudeczka z rańca czeka. Wykituję.
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika lukasz798.