nie chcę za Tobą tęsknić.
nie chcę siedzieć tak jakby sama.
Tego wieczoru nie jest dobrze, zwyczajnie. Mam jakąś dziwną atmosfere w domu, jestem leniwa, nie chce mi sie uczyć, nie myślę o niczym innym tylko o nim, jednocześnie wiedząc że te myśli spychają mnie coraz głębiej gdzieś w pizdu ciemni, głęboko. Wkurwica mnie bierze jak patrze na siebie samą. Potem patrze na mój pokój i mam ochote wbić sobie wszystkie rozwalone po podłodze flamastry w serce, podciąć tętnice udowe nutami walającymi sie na biurku i potem jeszcze tylko zmumifikować się w stercie ubrań. Wzrok mi przemyka po moich rodzicach ich niezadowolonym wszystkim i nie pozostaje mi nic innego jak odwrócić się i powiedzieć sama do siebie "wyjebane w was". Zostaje mi jeszcze dom, sam dom wkurwia mnie niemiłosiernie, cyrk na kółkach. Cycki opadają jak wchodze na fejsa czy inne gadu. Pierdzielenie o niczym, dosłownie irytuje mnie jeszcze bardziej. Właściwie to dość subiektywne, patrzeć na wszystko z wkurwem i mieć wkurwa, sama w sobie nawet takie ocenianie jest już podstawa do niezadowolenia. Jakkolwiek nie potrafię się od niego uwolnić. I mam ochote zjeść coś niezdrowego i pogrążyć się jeszcze niżej. Mam ochote znowu się napić niebawem i jeszcze bardziej zepuć własne zdanie o sobie.
Nie wiem już teraz czy tęsknie za Tobą, czy za Tobą i sobą. Za sobą kiedyś, bo nigdy bym nie powiedziała tego tak głośno jak dziś, że już nie jest tak jak kiedyś.. i nie wiem czy to otoczenie czy ja się zmieniły. Coś się pojebało w kosmos. Tak bardzo, że nie wiem co teraz.. czekam aż przejdzie mi ogólny stan wykrzykiewania nieładnych słów. Wykrzykuje je pod nosem.