szaleńcze fiolotowe wintydże w stolycy w super kultowych oknach z trzema <3
Jestem już przezmęczona, ale wyspana na tyle, żeby posiedzieć jeszcze dłużej, odłożyłam swoj wszelkie obowiązki gdzieś na pułkeczę. Już nawet nie chodzi o samą szkołe, tylko o dom i tak dalej. Przestało sie liczyć cokolwiek co nie jest troche bardziej społeczne, choćby to było tylko i wyłacznie czatowanie na gg/fejsie. Obiecałam mamie że w pt odstawie komuter i spedze z nia wieczór i chyba dam rade, skoro i tak wracam gdzies o 19-20 do domu. Tylko, że ona nie wie żę prawdopodbnie bd trochu pijana, że prawdopodobnie bd stanieo oglądać bezmyślnie TV. Jeśli to ją zadowoli to ok. Choć być może wyrodna ze mnie córka, bo taty nie ma już 4 dzień w domu a ja ledwo zmuszam sie do spacerów z nią w dodatku w piątek kiedy znowu będziemy same nie zamierzam zbyt szybko wracać do domu. Może mam zachwiane poczucie równowagi, ale nie potrafię się powtrzymać, zwyczajnie.
Stwierdziłam, że wróciła mi ochota na zdjecia, dlatego już niebawem bd tu więcej zdjęć z udziałem ludzi, które tak bardzo kocham robić. Przy okazji może trzeba sie zabrać za projekt na temat na polski, który też polega na zrobieniu zdjecia, ale ja lubie sobie mówić, że jest dużo czasu.
Dlaczego mój wspaniały humor tak umiera w nocy?
A i niecierpliwie wywaliłam jazz i zaczełam słuchać tego dołującego stylu z czasów gimnazjum. I oglądam zdjecia z koncerwów i mam ogólny nocny flash back. I nie wiem o czym ja do cholery pisze już naprawde chyba nie potrafię sobie znaleść zajecia...
Nieważne, już znowu popadam w jakis dziwnie niepoprawyn stan metafizycznego rozpaczania nad tym czego nawet nie trzeba poprawiać. 'K.O.B.I.E.T.Y'