Pierwsza część : http://www.photoblog.pl/lovexstoryxx3/149709150
***
Zorientowanie się, gdzie jest, zajęło mu dobrą godzinę. Wszędzie biało, cicho, troche jak w pokoju przesłuchań w Głównej Siedzibie Dowództwa. Wszystko wyjaśniło się jadnak, kiedy do pokoju ktoś wszedł. Była to kobieta ubrana na biało. Włosy spięte miała w ciasny kok i była, o zgrozo, człowiekiem! Nie, to nie możliwe, powtarzał sobie w myślach. To nie mogło się stać, takich rzeczy nie dokumentowano od Wielkiej Wojny, przecież nie mogłem upaść, nie chciałem tego.
Nadestaz pewną trudnością usiadł na pryczy w sali numer 185 szpitala w Wazons. Czuł coś dziwnego poniżej kolana. Był to ból, ale on jeszcze o tym nie wiedział. Nigdy nie interesował się ludźmi i ich słabościami, a to była jedna z nich. Lekarka prowadząca obchód zwróciła się w jego stronę.
- Już się pan obudził? Bardzo dobrze, można zmniejszyć dawki leków. Poda pan jakieś dane kontaktowe rodziny? Leży pan tu ponad tydzień, a przy panu nie znaleziono żadnich dokumentów.
Nadesar nie odpowiedział tylko wpatrywał się w nią ogromnymi oczami. Co to ma znaczyć, jak ona śmie się tak do niego odzywać. Leży tu tydzień?
Wskazał na nią obolałą ręką i wymamrotał jakieś słowa. W następnej chwili lekarka uderzyła o ścianę i opadła nieprzytomna na ziemię. Nadesar mimo bólu wstał z łóżka i utykając na prawą nogę wyszedł z pokoju. Wylądował na korytarzu pełnym ludzi. Wszyscy patrzyli się na niego. Na sobie miał tylko szpitalny szlafrok nie do końca zapięty z tyłu. Powtórzył to co zrobił w sali i fala energii jak wybuch bomby zmiotła wszystkich w zasiągu wzroku. Upadły spróbował rozłożyć skrzydła, lecz nie udało mu się. Postanowił wyjaśnić to wszystko z wyrocznią, lecz ona też nie chciała się pojawić. Zrezygnowany, lecz nadal dumny przebrał się w cichy mężczyzny leżącego najbliżej i powoli, ostrożnie stąpając na prawą nogę zaczął szukać wyjścia z tego upiornego budynku.