TAKI TAM JASEN, ŻEBY PRZYCIĄGNĄĆ WZROK :D
Jeny, jakie tu są staare opowiadania :D chciałabym w końcu zebrać się w sobie i napisać coś ługiego i sensownego, ale nie mam weny twórczej.Obecna życiowa sytuacja nie sprawia, że dużo myślę jak mogłaby być, a to jest najlepsza motywacja do pisania i wymyślania scenariuszy. Ale spróbować zawsze można, więc...
ROZDZIAŁ 1
Anioły nad Wasonz
Noc z 30 kwietnia na 1 maja była ciepła. Niebo okradzione z gwiazd, czarne jak smoła nie zwiastowało nic nadzwyczajnego, jednak ponad chmurami działy się rzeczy, do których normalni mieszkańcy Wasonz w Kalifornii nie mieli prawa mieć dostępu.
Dwa oddziały aniołów leciały ku sobie, powoli i majestatycznie. Na przedzie każdego z nich lecieli dowódcy z długimi na dwa metry mieczami, odziani w białe togi, na których lśniły zbroje. Długość mieczy i waga zbroi nie była dla nich przeszkodą bowiem byli kilkakrotnie wyżsi od przeciętnego człowieka, a ich mięśnie lśniły w świetle gwiazd i księżyca jak wykute z żelaza.
Za nimi w trzydziestu równych rzędach po 30 aniołów w każdym lecieli wojownicy, anioły nie tak majestatyczne, wyniosłe i pedantyczne jednak wyglądem dorównujące swoim przełożonym. Ci z przodu mieli łuki i kołczany wypełnione całkowicie połyskującymi to srebrnym, to krwawym blaskiem. Anioły na końcach pochodu uzdrojone były w miecze podobne to tych, które nieśli dowódcy, lecz wykute z widocznie gorszej jakości materiału. Żaden szanujący się anielski strateg nie przykładał wagi do ich uzbrojenia, zazwyczaj były to anioły skazane, wysłane do bitwy tylko po to, by zostały zgładzone.
Oddziały zatrzymały się w odległości stu metrów od siebie i rozpoczęło się widowisko, którego Ziemia nie widziała i prawdopodobnie nigdy nie zobaczy. Dowódcy podlecieli do siebie, podali sobie dłonie i równoczecie wypowiedzieli słowa : "Niech Bóg rozsądzi ten spór" po czym wrócili do swoich wojsk i jakby czytając przeciwnikowi w myślach wydali w tym samym momencie rozkaz ataku. Gdy z łuków wyleciały strzały i pierwszy anioł poległ, w ziemię uderzył piorun. Tej nocy zobaczyć ich można było jeszcze 1799, choć uśpieni wyjątkową mocą mieszkańcy Wasonz nie zauważyli ani jednego.
***
Caro obudziła się jak zwykle spóźniona do szkoły. Wzięła szybki prysznic, spakowała co trzeba i wybiegła przed dom, ale to co tam zobaczyła, nie było tym, czego się spodziewała. Jej samochód, czarna Impala, którą kupiła za pieniądze ojczyma, zainspirowana serialem Supernatural, została zgnieciona przez ciało jakiegoś półnagiego faceta, który jak zdawało się na pierwszy rzut oka nie żył, jednak po chwili zauważyła powolny puls żyły na jego szyi. 'Co to, kurna, jest?" pomyślała odwracając się na pięcie i pobiegła do domu by wezwać karetkę.
C.D.N