Hey moje Kochane,
dziękuję za tyle komentarzy po wcześniejszym wpisie,
przepraszam, że na nie nie odpisuje, zrobie to innym razem,
na razie jeszcze jestem osłabiona, obolała i nie do życia.
Powoli zaczynam jeść sama i nie jest najgorzej,
ciężko mi myśleć o tym jak wyglądam gdy ciągle leżę.
Wiem tylko, że nie dopuszczę by waga spadła poniżej 48.
Powinnam być przez najbliższy tydzień, dwa na diecie płynnej,
ale moja A przyniosła dzisiaj wielką czekoladę <3
Zjadłam kilka kostek a ona była z tego powodu taka szczęśliwa..
Czuje, że coś się ze mną stało, nie bardzo to jeszcze rozumiem.
Mam wrażenie, że się podzieliłam, jedna część mnie
odpowiedzialna jest za wyrzuty sumienia, wspominanie 3 z przodu,
wmawianie mi, że tylko nie jedząc jestem szczęśliwa..
natomiast ta druga ma na wszystko wyjebane.. po całości,
nie tylko na jedzenie i to, że niedługo znów będę ważyć 50 kg,
również na to, że przeżyłam, że jestem akurat w tym miejscu,
nie zależy mi zupełnie na niczym.. pragne tylko obecności A,
chcę widzieć, że Anabel jest szczęśliwa mimo obecnej sytuacji.
Jeszcze kilka dni i będę mogła wstać,
jeszcze 3-4 tygodnie i wypuszczą mnie,
jeszcze rok i wrócę do życia,
do domu, do rodziców..
Jeszcze troszkę i przestanę cierpieć..
Kocham Was wiecie..
tak bardzo mi tego wszystkiego brakuje..