photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 29 LISTOPADA 2012

Rozdział 1

 10 lat wcześniej

 -Nikola, zaczekaj! - krzyknął ktoś za mną.

-Ooo... Artur, co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona, ponieważ Artur skończył już dawno szkołę.

To był mój najlepszy przyjaciel. No właśnie był. Dawno, dawno temu pokłóciliśmy się. W sumie nie pamiętam o co poszło, ale stwierdziliśmy, że lepiej będzie jak skończymy z tą znajomością. Każdy był zadowolony z tej decyzji. W szczególności nie wchodziliśmy sobie w drogę, nie było zazdrości: ja o niego, on o mnie.

Artur to wysoki szatyn dobrze zbudowany, ma śliczne czarne oczy lekko garbaty nos, który dodaje mu tylko urody. Jego zapach przypomina mi wspólnie spędzone chwile.

-Cześć - odpowiedział zdyszany.

-Uspokój się i odetchnij. Coś się stało?

-Nie, nic się nie stało. Po prostu chciałem z Tobą porozmawiać. - odpowiedział poważnym głosem.

 -Dlaczego? Zrobiłam coś nie tak czy co? - zmartwiłam się.

 -O której kończysz lekcje?

 -Teraz będę mieć ostatnią. - odpowiedziałam z lekko drżącym głosem.

 -Spokojnie. Będę na Ciebie czekał w klubie. - odpowiedział i uśmiechnął się ciepło. Poszłam na lekcję. Jego uśmiech uspokoił mnie tak trochę.

 Ostatnią lekcję miałam polski. Wszyscy już byli w klasie. Oczywiście czekała nas wszystkich miła niespodzianka, czyli kartkówka z ostatniej lekcji, która wydawała się trudna, ale dało się ją napisać. Potem czekałam tylko na dzwonek i na to co ma mi do powiedzenia były przyjaciel.

 Artur Makowicz jest on miłym chłopakiem lecz czasami z lekka przegina swoimi tekstami. Nigdy nie widziałam go spokojnego. Zawsze uśmiech od ucha do ucha i kroczy z podniesioną głową. Lubi zaczynać się w dziewczyny. Można by powiedzieć, że to taki pies na baby. Lecz gdy pozna się go bliżej jest zupełnie inaczej niż może się wydawać. Między nim a "jego" dziewczynami nic innego nie ma jak tylko koleżeństwo.

 Moje rozmyślania przerywał dzwonek. Jak najszybciej poszłam do klubu sprawdzić czy tam czeka. Nie pomyliłam się. Siedział zamyślony, jakby jego i świat, w którym żyje dzielił gruby mur. Wyglądał na bardzo poważnego. Gdy podeszłam od razu się ocknął:

 -To co? Idziemy na długi spacer. - powiedział z uśmiechem i zanim zdążyłam coś powiedzieć wyszedł z klubu. Poszłam za nim. Kiedy go dogoniłam nic nie powiedział. Milczał. Po jakimś czasie dopiero się odezwał:

 -Jak u Ciebie leci? - zapytał

 -Po malutku, ale to chyba nie o tym miała być rozmowa.

 -Masz rację nie o tym. - i zamilkł. Spacerowaliśmy przez dłuższy czas uliczkami dotąd mi znanymi, ponieważ kiedy się przyjaźniliśmy często chodziliśmy na długie spacery i opowiadaliśmy sobie o całym dniu. Pamiętam jak nie raz wtedy mama do mnie wydzwaniała gdzie ja jestem, a on ją uspakajał, że nic mi nie jest no i, że ma się nie martwić , bo wrócę o stosownej porze do domu. Mama go bardzo lubiła i chyba nawet do tej pory lubi, ponieważ wypytuje często o niego czy się odezwał, zadzwonił.

 -Nigdy nie zapomnę naszych spacerów. - powiedział po dłuższym czasie milczenia - Nie zapomnę jak sobie mówiliśmy o wszystkim, byliśmy nierozłączni. - nic mu nie odpowiedziałam. Nie spodziewałam się takich słów od niego.

 -Dlaczego nic nie mówisz? - spytał

 -Nie mam zbytnio co. Czekam aż przejdziesz do sedna sprawy.

 -No tak. - odpowiedział i zamyślił się. Potem uśmiechnął się i spojrzał na mnie. - Może gdzieś usiądziemy. Pamiętasz to miejsce nad jeziorem, gdzie często przesiadywaliśmy? - oczywiście jak mogłabym zapomnieć to miejsce. Zaprowadził mnie tam na początku naszej znajomości kiedy kłóciliśmy się bez powodu czasami dla wygłupów. Byłam i chyba jestem jedyną osobą, którą tam zaprowadził.

 -Tak. Oczywiście, że pamiętam. - odpowiedziałam. Szliśmy w milczeniu. Mi się nawet dobrze tak szło, bo i tak nie miałam zbytnio o czym rozmawiać z nim. To miejsce wyglądało cudnie wiosną. Rosło tam dużo kwiatów polnych: fiołków, stokrotek, mleczy.

 Gdy doszliśmy na miejsce od razu usiadłam w cieniu, bo słonko mocno grzało. Był tam taki kamień gdzie miałam swoje stałe miejsce. Artur spojrzał się na mnie, uśmiechnął się i spojrzał na jezioro. Widoki z tego miejsca były cudowne. Było widać w całej okazałości klasztor oraz kamienice. Można też było zauważyć w miejscowości obok jak ciągniki jeżdżą po polach.

 Spojrzałam się na Artura i zaczęłam mu się uważnie przyglądać. Nic się nie zmienił przez te dwa lata. Można było u niego zobaczyć lekko zaokrąglony brzuszek. Był ubrany w niebieski sweterek. Lubiłam jak go nosił. Miał do tego jasne jeansowe rurki czarne trampki. W pewnym momencie otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wydobył z nich żadnego słowa. Coraz bardziej się niecierpliwiłam na to co ma mi do powiedzenia. Podszedł i ukucnął przede mną i spojrzał mi prosto w oczy.

 -Tęskniłem za Tobą. - wydusił z siebie - Nawet nie wiesz jak bardzo. Nie mogłem się pozbierać po naszej kłótni. Ciężko mi było. Jakby świat już dla mnie nie istniał, stracił barwy i sens. Wiedziałem dobrze, że nasza decyzja była słuszna, ale nie chciałem Ciebie stracić. - zamilkł i spuścił głowę na dół. Ja po prostu osłupiałam, nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika looovestoryyy.