POCZĄTEK -> http://www.photoblog.pl/lonelyydayy/146752185/1.html
Rozdział 3.
Zrobił mi wielką awanturę, z natury raczej byłam spokojna, przeczekałam jego krzyki i spytałam o co chodzi. Odpowiedział, że dobrze wiem o co. Najlepsze było to, że nie wiedziałam. Chłopak sobie poszedł. Ja wróciłam do domu. Pare dni później byłam na małej domówce z przyjaciółmi, poznałam tam fajnych ludzi. Wpadłam w oko jednemu chłopakowi. Mi on się nie podobał. Palił fajki, był luzakiem, w szkole uczył się średnio. Całkowite przeciwieństwo mnie. Na domówce wymieniliśmy ze sobą kilka zdań. Zbliżała się godzina 23, musiałam wrócić do domu. Filip - chłopak, który się we mnie bujał, 'huligan' jak ja go nazywałam, chciał mnie odprowadził. Z tego powodu, że moi przyjaciele się dobrze bawili i nie chciałam im psuć zabawy, zgodziłam się. Do domu miałam jakąś godzinę drogi. Przez tą godzinę Filip zdążył mi wiele o sobie opowiedzieć. Nagle moje zdanie o nim zmieniło się o 18O stopni, wcale nie był takim huliganem bez uczuć. Był bardzo wrażliwym chłopakiem, wychowywał się tylko z mamą, tata zginął 5lat temu w wypadku. Miał wiele pasji, rysował, jeździł na motorach, a co najlepsze - śpiewał i grał na gitatrze. Poznałam go z innej strony, całkowicie z innej. Pod koniec drogi Filip poprosił mnie, żebym opowiedziała coś o sobie, bez zastanowienia powiedziałam kilka słów o swoim życiu. Doszliśmy do mojego domu. Stanęliśmy przed moją bramą i patrzyliśmy się na siebie bez słów, ta bliskość, cisza, spokój, to wszystko było takie magiczne. Powiedziałam tylko krótkie 'cześć' z uśmiechem, przegryzłam wargi i weszłam do domu. Filip zaśmiał się delikatnie i poszedł. Weszłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko, oczy skierowane na sufit i sto myśli. Minęło zaledwie 1O minut a ja bym chciała znów go zobaczyć, zobaczyć jego słodki uśmiech, jego piękne oczy, usłyszeć jego barwę głosu, poczuć jego bliskość. Tak, oszalałam.
Chcesz wiedzieć co dalej?
Skomentuj, kliknij fajne.
Bardzo przepraszam za moją długą przerwę!
WESOŁYCH ŚWIĄT WSZYSTKIM MORDECZKI <3
BUZIAK :*
/Julia.