Mam strasznego kaca , i to takiego wiecie... pełnego zbędnych przemyśleń i wzruszeń. I co,ja, melepeta Marcel mógłem zrobić?Włączyłem filmiki żołnierzy wracających z Iraku i ryczę do monitora i sobie myślę "Jezu... jak można żyć z myślą, że miłość twojego życia, ktoś dla Ciebie bardzo ważny, na 3 4 lata znikai nie wiadomo czy wróci, zastanawiać się non stop, martwić" i gdy w końcu widzę ten płacz i to szczęście, gdy już są obcięci to płaczę z nimi, bo wydaje mi się, że to czekanie jest może straszne ale piękne. Wydaje mi się , że współczynnik miłości jest równy współczynnikowi oczekiwania na nią.
Czuję, że ostatnio przestałem czekać, przestałem się wzruszać. Chcę mieć kody do simsów i zbudować wspaniałe życie w kolejną godzinę. Nie dość , że tak się nie da, to teraz widzę, że powiedzenie łatwo przyszło łatwo poszło, ma płaszczyzny wielowymiarowe.
... NO jak można tak kochać !? Przeraża mnie myśl, że mógłbym czegoś takiego nie doświadczyć. Nie poczuć się tak kochany i kochać.
*wewnętrzny głos od Pani O.* Jesu Marcel ty pipo, jakie straszne smęty piszesz ;/
DO roboty się weź i zrób coś porządnego, a nie rozczulasz się nad sobą i na światem, nie przypominam sobie by komuś to jakoś pomogło !
VM~_~