wszyscy myślą, że jest dobrze. że daję radę. że wychodzę na prostą. że umiem coraz lepiej radzić sobie z problemami. że mam prawdziwych przyjaciół. że mam z kim porozmawiać. że mam z kim spędzić czas. że nie mam zmartwień. że moje życie nabiera barw.
a tymczasem od około dwóch tygodni spadam na dno. i jest jeszcze gorzej niż w marcu. gorzej niż kiedykolwiek. totalnie nie umiem sobie z niczym poradzić. nie mogę na siebie patrzeć. brzydzę się sobą. mam wrażenie, że się zrzygam gdy widzę swoje odbicie w lustrze. jestem zlepkiem najgorszych cech. nie jestem szczera. nie umiem kochać. nie umiem żyć. moje problemy niszczą innych. jestem ich obciążeniem. i tak wszystko co im mówię jest odsetkiem moich problemów. nienawidzę ludzi. nikomu nie ufam. nikomu nie mówię prawdy. kłamię. nikomu nie pomagam. nikt nie pomaga mi. ludzoe mnie niszczą. wszyscy. bez wyjątku. nienawidzę całego otoczenia. jestem egoistką i nie myślę o innych. nie dotrzymuję obietnic. jestem najgorszam wszystko zawalam. nie uczę się. nie robię nic. jestem wiecznie zaspana, zasypiam do szkoły, na lekcjach, po południu. nie wiem nawet kim jestem. moja nienawiść do siebie osiągnęła poziom alarmowy. w dodatku jestem tak obrzydliwe tłusta, że to wszystko rozlewa się na boki. nikomu nic nie powiem. i tak mi nikt nie pomoże. tak naprawdę wszyscy są egoistami i nikt nie ma dla mnie czasu. w szkole mnie ignorują. jeśli o czymś ze mną rozmawiają, to jedynie o nauce. mierzą mnie, obgadują, knują spiski za moimi plecami przeciwko mnie.
a najgorsze są te głosy i zwidy. o tym nigdy nikomu nie powiem. wezmą mnie za chorą. nieustannie czuję czyjąś obecność. to mnie przeraża. często płaczę przez to. boję się. w dodatku widzę to coś. ale to trudne do opisania. i te głosy. ciągle. tak cholernie się ich boję. nie mogę się ich pozbyć. one mnie niszczą. nie umiem się od nich uwolnić. nawet gdy zasypiam lub słucham muzyki najgłośniej jak się da. czuję też to. jak mnie dusi. czuję dotyk na szyi. właśnie teraz. ale nie pozwala mi umrzeć. za słabo to robi. czuję też ciągle jak coś mi się wbija w serce. czasem nie mogę przez to oddychać. tak strasznie kłuje. boli mnie wszystko. czasami widzę jak coś się rusza. widzę poświaty, cienie, załamania. inni mówią, że to moja wyobraźnia. dlatego nie rozwijam tego tematu. ale ja się napraw boję. nie wiem co robić. nikt mnie nie rozumie. nikt. totalnie. i nigdy nie zrozumie. może Z. nie mam przyjaciółki. nie mam z kim pogadać. wszystko robię sama. jestem sama. umrę sama. to mnie zabije jeśli komuś powiem. płaczę. znowu. jestem wykończona. dudni mi w uszach. serce nierówno bije. czuję jakieś łapska na sobie. znowu coś słyszę, choć staram się bie słuchać. nie umiem zrozumieć tuch dźwięków. co mam robić?