Życie jest najdturniejszym wyzwaniem, przed jakim zostajemy postawieni. Czasem jest lepiej, czasem gorzej. Nikt nie obiecywał łatwej przeprawy, ale nikt też nie wspomniał o cierniowej koronie, ciężkim krzyżu i rozżarzonych węglach.
Dla młodych ludzi głównym problemem jest szkoła. Wymaga się tam od nas wiele. Mówią, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Cóż, kiedy nauczyciele zorientują się, że ktoś ma potencjał i ambicje, nie odpuszczają. Skutkuje to tym, że uczeń haruje jak wół, stara się, a i tak nie zostaje należycie doceniony. Natłok nauki, prac pisemnych, zadań domowych i innych rzeczy związanych z tą instytucją owocuje przemęczeniem ucznia, niewystarczającą ilością snu, czasu wolnego. Nie ma czasu na wyjścia ze znajomymi, mniej też tego dla rodziny. Z rodzicami rozmawia się coraz mniej, nie wspominając już w ogóle o innych krewnych. Życie toczy się według schematu szkoła - nauka w domu - szkoła... To sprawia, że sił ubywa, a także motywacji. Jakiejkolwiek. Maturzyści naprawdę mają trudne życie. Nauczyciele uprzykrzają, choć twierdzą, że umilają, im czas fakultetami, zajęciami ponadprogramowymi, olimpiadami. Nie biorą pod uwagę potrzeby odpoczynku, którego domaga się organizm.
Nastrój zmienia się w ponury, uśmiech prawie nie gości na ustach, psychika podupada, relacje między ludzkie pogarszają się.
Dziękuję mojej ojczyźnie za tak wspaniałe lata mojej młodości.
Maturzystka spędzająca w szkole 41 godzin tygodniowo
PS Nie dziwcie się, że już szukam miejsca, do którego uciec z tego dzikiego kraju.