Splatamy słowa, dłonie i spojrzenia. Wymieniamy się uśmiechami, a czas przecieka nam przez palce i na nic się zdaje, że z całych sił je zaciskamy. Podejmuje szereg odważnych decyzji i nie oglądam się za siebie, strzepuje niedbale resztki wspomnień. Maluje usta brązową szminką, a na paznokciach mam schludny french. Oglądam seriale, czytam książki, kończę kolejne studia. Z ust klientów słyszę, że jestem profesjonalna i kompetentna i czuje jak miód spływa mi po sercu. Jestem trochę baddie, trochę fairy.
Patrzę spod rzęs jak czyta Sherlocka, w dłoni mam porcelanowy kubek z świeżą kawą, a głowę opartą o futrzaną poduszkę w kolorze brudnego różu. Ostrożnie dobieram rzeczy którymi się otaczam, lubię ładne i estetyczne. Choć jesteśmy oboje ludźmi chaosu to on jednak ma w sobie więcej spokoju. Złoty pył na powiekach, z walizki jeszcze wysypuje resztki piasku znad morza, w kosteczkach słuchowych szumią mi fale, to przed oczami mam białe meble, jego i grubą książkę. Dla takiej rzeczywistości warto się starać.