J'aime Paaaaaris!
i tak na dobry początek:
I'm on fire and nothing's gonna hold me back!
I kocham Łukiego za to, że w te wakacje stwierdził, że chciałby jednak zobaczyć wieżę Eiffla. Bo czego jak czego, ale Paryża nigdy za wiele!
Na zdjęciu Luwr oczywiście. Rozkoszujący się upałem, jaki wtedy odziwo panował w stolicy, dzielni podróżnicy chłodzą nogi w fontannie przy Piramidzie, jak wszyscy Francuzi i obcokrajowcy dookoła.
Wypstrykałam wtedy chyba z 699 zdjęć różnym Japończykom, którzy mnie o to poprosili, ale co najważniejsze- wymyśliłam nam plan wędrówki po Paryżu:)
Taaaak, jak widać na zdjęciu, na którym właśnie robię wykład pt. 'co będziemy oglądać', robiłam za przewodnika-amatora, który jako dość dobrze obeznany członek ekipy miał zmieścić Paryż w pigułce w około 12 godzin. Ale i tak niestety udało nam się zobaczyć śmiesznie mało. Jak na Paryż.
Przed Luwrem zaliczyliśmy już Champs-Elysées i Jardin des Tuilleries. Teraz przed nami Centre Pompidou, Hôtel de Ville, Notre-Dame, spacer po Île de la Cité, Boulevard Saint-Michel z Sorboną i Jardin du Luxembourg, w których to ostatecznie wylądowaliśmy około 20:p A przed nami jeszcze przecież sama Tour Eiffel! No to szybko do metra i po szybkiej obczajce wylądowaliśmy na stacji Tour Eiffel. Dalej Promenade d'Australie, po której biegały szczury, pod samą wieżę, na której szczyt udało nam się wspiąć około północy. Wiele razy byłam już w Paryżu i wiele razy widziałam ten widok, ale nigdy nocą! Naprawdę coś niesamowitego. Wtedy poczułam magię tego miasta milion razy bardziej niż kiedykolwiek indziej.
W drodze powrotnej rzut oka na Esplanade des Invaildes i do samochodu.
Pamiętam, że długo nie mogłam zasnąć tamtej nocy.