Jestem be i fu, bo nie złożyłam nawet bożonarodzeniowych ani noworocznych życzeń.
I nie złożę.
Każdemu komu chciałam czegoś życzyć-życzyłam.
No, może dodam jeszcze tak neutralnie 'spełnienia marzeń', bo marzenia są naprawdę ważne.
Podsumowanie roku?
Hmm...
W tym miejscu powinnam napisać: Wszystko się zmieniło... !
I chyba faktycznie tak się stało.
Całkiem możliwe, że nawet ja nie jestem taka sama.
Ale to już nie mi oceniać.
Postanowienia?
Hmm...
Szczerze mówiąc nie myślałam nad tym jeszcze... :p
Ale co się odwlecze... (i tutaj wszyscy z Meduzy czy jak kto woli Odysei wstrzymują oddech;p alee niee, tym razem nie będzie to, 'to się nie nawlecze', ani 'tego Jan nie będzie umiał';p tylko-)... to nie uciecze!
Przyjdą w swoim czasie.
I co jak co, ale Davos to przeszłam wzdłuż i wszerz;)
A okoliczne górki zdjeździłam 'z Tomkiem Makowieckim na uszach'.
Dezintegracji pozytywnej trzymam się ciągle jak głupiec ostatniej deski ratunku.
Ja pieprze!
Musieli zmieniać te rozkłady jazdy?!
Nie mam czym wracać do domu.
Zarypiście.