To zdjęcie dałaś mi Się kurzy, nie czyszczę,
I pięknie wyglądasz wciąż,
Choć coraz bardziej mgliście,
Szum wiatru, kiedy idę przez pomarańczowe liście,
Wiesz że dziwnie chodzić tam sam, Gdzie razem wcześniej szliście.
Zwykły kapsel ale komuś wpadł w piach niezwykle,
I abstrakcyjny zrobił kształt, tak że znowu myślę,
I autystycznie tylko w jedną stronę umiem myśleć,
I ten Belvedere którym krystalicznie myśli czyszczę,
I w tym kawałku kłamią,
Pokory nie pogody, czas ucz nas,
I z samym sobą choć na chwilę zgody,
Fakt, nie słucham innych, ja nie patrzę na nich,
Bo nawet kiedy patrzę, to przez nich na coś zza nich, Latami latamy na nic,
Wiem, i wciąż zabiegani gdzieś,
A biegnąc staliśmy nie wyblakł cień, Latami idziemy próżno, wciąż żyjąc z iluzją,
To oto marzeniami żyjemy,
Puść mą dłoń.
Latami latamy na nic,
Nie znamy nieznanych krain, Czasami czas nas mami, i ogranicza nas do granic, Latami latamy za niczym,
Parami paramy się życiem,
Biegasz i krzyczysz, Stoisz i milczysz, Czas nas trzyma na smyczy.
I wraca mi wszystkie detale,
W domu, znowu, dziwne, mam kaca i myślę:
Choć i zrób mi jakaś krzywdę,
Jak wiesz u kogo, po co patrzeć w oczy jak można kłamać? Iść wymagać, być złym,
Innym już nic nie dawać,
Już nic nie myśleć, Choć przez chwile, nic nie myśleć,
I znów Belvedere ekspresowo leczy każdą bliznę,
I znów zwolnione tempo,
Patrz tańczy na stole I sukienką robi lekko wiatr,
Twarz piękną ma,
A dusze tak zepsutą jak ten kraj,
Musze usiąść, muszę napić się, Szkło mi daj, Rzeczywistość ma cyfrowe błędy, Przycina świat,
I robi ludziom te podwójne gęby, Śnieży, kwadraty, Dziwne głosy koją nerwy leżysz, i pasek z między nóg tworzy oś współrzędnych,
I proś aksamitnym głosem żebym był bezczelny,
Złap moją dłoń proszę,
To wszystko zmieni.