photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 4 KWIETNIA 2012

Julia Marcell

O 1 w nocy wróciłam z koncertu Julii Marcell w poznańskim Eskulapie. Było nieziemsko! Pół godziny spóźnienia towarzyszyło wyrywaniu włosów z głowy, serio! Żeby się rozerwac zerkałam na ajfona mojej koncertowej sąsiadki - akurat przelądała relację z meczu Radwańska-Maryja Szparowa Penisistka Zawsze Dziewica. Akurat Agnieszka wygrywała z tanią penisistką, ale to nie powstrzymywało w żaden sposób mojego niepokoju i niedoczekania. Kiedy Julka weszła po cichu na scene w towarzystwie altowiolistki Ani, ja nie wytrzymyłam, czekałam na ten moment od dnia, w krtórym się dowiedziałam, ze koncert będzie miał miejsce tj 13.02. i ja nie ukrywam, że ja sie popłakałem ze wzruszenia. Ja nie wiem od czego one zaczęły, ale zaraz po numerze na scenę zawitali Jakob (perkusja) i Thomsen (bas). Rozbrzmiało June, a ja ryczałam ze szczęścia, uśmiechąłam się jakbym w ogóle nie miała żadnych problemów, była zasraną optymistką i cieszyła sie najmniejszym szczegółem życia. I ten stan trwał długo i to było piękne, nie wspominając już o muzyce. Chyba największe wrażenie wywarł na mnie Gamelan, był trochę przearanżowany, ale nadal olśniewał znakomitością. Side effects of growing up to ista magia była. Ja nie wiedziałam co mam klaskac, bo ja się gubię w klaskaniu, więc nie klaskałam, ale ludzie którzy klaskali, ja ich podziwiam, bo zrobili taki wir muzyczny, ze czosnek nie jest straszny już dla mnie, noż kurcze! I Dancer z gościnnym udziałem przeprzystojego pana z publiczności... Nie, ja mu nie zazdroszczę! Nie no, ja mam dośc takich przeżyć na całe życie i ciesze się jego szczęściem. W ogóle też zauwazyłam, ze przy Matrioszce mimika twarzy Julki była taka sama jak w Toruniu na Koncercie Specjalnym Pamięci Grzegorza Ciechowskiego. Ale to wyglądało tak uroczo, że nawet się ciesze, ze tak było. Pierwszy bis rozpoczynąło CTRL i własnie wtedy coś byo z samplerem (nie wiem, ja tego nie umiem obsługiwać aczkolwiek coś było) i zamiast pierwszym dźwięków CTRL właczyła się Matrioszka, która była uprzednia grana, ale sprawę udało się szybko zatuszować. Nie wiem, na którym bisie Julia pozbyła się bezrękawnej bluzy, ale wywołało to na mojej twarzy trollowy uśmiech. Nie pamiętam, co grała na drugim bisie, Boże, byłam tak szczęśliwa, że ogarnęła mnie amnezja bardzo niskiego stopnia. Ale ja pamiętam, ze po drugim bisie Julia zeszła ze sceny i zaczęła przytulać szczęśliwców z pierwszego rzędu, a ja nie ukrywam, że grzałam miejsce przy barierkach... I na trzeci bis Carousel, co już w ogóle wywołało wrzechogarniające szczęście, które we mnie szalało przez całą noc. Nie mogłam spać, a dzien później Czesław. I w taki oto sposób koncert dobiegł końca. Oczywiście skierowałam się po autografy, na które trzeba było troche poczekać. Nowo poznany Michał otworzył drzwi, za którymi miała się kryć Julia... Otworzył... A w środku Ania Brachaczek. Powaga, szacunek, pokłony i dzrwi zamknął. Ta kobieta, ona zmieniła moje życie. Dziękuję, dziękuję, dziękuję, bo jest teraz dużo lepsze niż uprzednio. Tak z pół godziny później Julia wyszła uzbrojona w czarny flamaster, udało mi się zdobyć autograf (ogólnie to powinnam trzymac go w sejfie, ale takowego nie posiadam) i coś tam wykrztusiłam z siebie banalnego, że dziękuję za muzykę i Julia tez powiedziała dziekuję co było dla mnie zdumiewające lekko i pierwsza myśl była 'za co ty mi dziękujesz, kobieto', ale zdołałam pogodzić się z tym faktem. Tak na koniec,  pragnę zaznaczyć, że dzień przed koncertem dopadła mnie choroba i jakieś cuda wyprawiałam żeby wyzdrowieć, miliony tabletek, syropów, nawet wzięłam czosnek do ust. Nie polecam! Ale to się bardzo opłaciło i ja się cięszę, że pomogło i dzękuję Ci Boże! I zdjęcie pochodzi z Torunia, bo w Poznaniu byłam zbyt zaęta muzyką, żeby robić zdjęcia. tak btw. to na drugi bis chyba było Echo.

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika leopold.