kolejki w warszawie. w takiej stałam. 12 h. ale warto było.
a teraz co? jarosław kandydatem na prezydenta. i jest ich 23.
chyba mi choróbsko mija. i jutro wypadało by iść do szkoły.
serdecznie dziękuję za miłe słowa w związku z moim wypoconym opowiadaniem. naczytałam się takich komplementów... miło jest słyszeć, że rozbudzam Waszą wyobraźnię :) wszystkim serdecznie dziękuję, a w szczególności:
feniksxx
thatsmyname1
smyku1807
olidaun
liquidity
aquarii
pomjarancza
rockandrollka
onmyown11
siatkowka
xxxxvolleyballxxx
i oczywiście googleme mojej kochanej maturzystce, która moją twórczość poznała na przykładzie krymionalnych powieści o Igorze Y.
miałam coś jeszcze do powiedzenia, ale nie pamiętam co. może to i lepiej?
zamiast zawodzić daję cz. IV.
-To była twoja dziewczyna?
Głos mi drżał, oczy przepełniły się nienawiścią. Czułam, jak buzuje we mnie krew. Jakby zaraz miała wydostać się na zewnątrz.
-Tak.- odpowiedział ze stoickim spokojem, jakby moje pytanie brzmiało: czy to był listonosz?
-Nie pochwaliłeś się, że jesteś zajęty.- zaczęłam ironizować, po raz kolejny szydząc z własnej głupoty i naiwności.
-Nie kocham jej.-obojętność, z jaką to mówił wgniatała mnie w kanapę.
Na początku byłam nieco spięta, ale później sprawił, że się rozluźniłam. Pocałował mnie i to, że ma dziewczynę, której w dodatku nie szanuje nagle przestało mi przeszkadzać.
Byłam otumaniona. Jego oddechem, ciepłem, głosem. Dałam się wciągnąć w część układanki. Boże, jak bardzo go kochałam. Silnie, naiwnie i bezgranicznie. Ona dzwoniła do niego jeszcze mnóstwo razy tego wieczoru. On nie odbierał. A gdzie w tym wszystkim byłam ja? Triumfowałam. Udało mi się. Był mój. Nawet na moment nie obudziły się we mnie ludzkie odruchy, które współczuły tej biednej dziewczynie.
Zorientowałam się, że jest już tak późno, ale nie miałam zamiaru ani ochoty iść. W uszach wciąż słyszałam głos tej dziewczyny, odbijał się echem o ściany, wkradał się we mnie nieproszony, wypełniał całą od środka. Mimo tego dotykałam Jego pełnych warg, tuliłam się do jego ramion, głaskałam po włosach.
-Co ty mi zrobiłeś?- szepnęłam, jednocześnie dziwiąc się sobie, ze od razu zdecydowałam się na tak szczere wyznania- Zakochałam się w Tobie.
Uśmiechnął się tylko i błagał z pasją, bym jeszcze została.
Byłam przeszczęśliwa. Szłam do domu z uśmiechem wymalowanym od ucha do ucha jak dziecko, które dostało wymarzoną zabawkę, w krzywo zapiętym puszystym płaszczu, z rozmazaną szminką, potarganymi włosami. Miałam w sobie tyle radości, że mogłabym nią obdzielić całą Polskę. Kiedy tylko znalazłam się w swoim pokoju, z roztargnieniem zamknęłam drzwi i lekko się po nich osunęłam wołając jego imię. Zakochałam się tak bardzo, że nic nie było w stanie tego zmienić.
Mojej przyjaciółce wcale się to nie podobało.
-Jesteś dla niego kolejnym obiektem, jak możesz tego nie zauważać? Zachowujesz się jak upita.
Może i byłam w takim stanie. Nietrzeźwa od jego dotyku, barwy głosu, od jego zapachu. Nietrzeźwa od Niego.
Nie chciałam słuchać mądrych rad świata. Był teraz taki piękny, jak nigdy. Liczyłam każdą sekundę, by wreszcie doczekać chwili, kiedy go spotkam.
Minął już tydzień, wariowałam, a on nadal nic. Znaku życia, wiadomości, wyznania. Przepraszam, widziałam go codziennie przez okno, kiedy szedł na trening bądź z niego wracał. To była jedyna okazja, by nieco zaspokoić tęsknotę.
Wreszcie odważyłam się do niego napisać. Ja w transie wystukałam n klawiaturze kilka zdań: Co się dzieje? Dlaczego się nie odzywasz? Nie wiem co mam robić, jak to rozumieć. Odezwij się, proszę. Kocham Cię. Potem już tylko czekałam.
Czekałam.
Czekałam.
Czekałam.
Czekałam.
Była to część życia, w której stałam się specjalistką. Nikt nie potrafił tak czekać jak ja. Cierpliwie, długo i z zaangażowaniem. W końcu, po kilku dniach, które trwały lata odpisał, że jest obecnie bardzo zajęty.
Umierałam z miłości.