`to ostatnie dni, gdy dziewczyna z błękitu
siedząc na parapecie, z kubkiem gorącego koktajlu z marzeń,
czuje na swych udach zachłanne ręce słońca.
mamy jesień.
jesień ma to do siebie,
że zapowiada zimę.
swym waroczem zamiata liście,
które wcześciej zrzuciła z drzew
podmuchem swych trzepoczących rzęs...
ludzie próbują mi wmówić ile w niej fajności.
nie lubię jej mimo wszystko,
bo zawsze niesie ze sobą to,
przed czym uciekam.
szarość nieba,
deszcz,
chłód.
starość związana z pewną datą
i obowiązki wynikające z końca wakacji.
gdyby nie kasztany...
gdyby nie bieganie między kroplamu deszczu
i ostatnie przedzimowe słońce
chyba "nie lubię" zmieniłabym w nienawidzę.
podobno jednak wszystko, jest kwestią nastawienia.
są takie momenty, gdy musimy się zmierzyć z niedorzecznościami losu.
całkiem możliwe, że gdybyśmy wyparli się naszej "osłowatości",
która zakotwiczona jest w naszej naturze od samego początku,
wszystko było by racjonalne i znośne.
może to wydawać się nie w porządku. ale prawda jest taka,
że świadomość tego nic w nas nie zmienia. i dlatego właśnie...
jesteśmy jak zdziczałe osły, które żyją tak, by było im jak najwygodniej...
-6.
good.
są minusy służace za plus (:
z dnia na dzień stawałeś się pragnieniem dotąd mi nieznanym.
terra incognita.
małą idealizacją.
uszyty na miarę moich marzeń trwasz w moim umyśle,
a imię Twoje odbija się echem w pustostanie moich niekonstruktywnych myśli.
chyba jestem mało liberalna...
nie łatwo grzeszyć, słuchając języka aniołów.
jeszcze trudniej wyprzeć ów język z pamięci,
gdy radiostacja postanawia zmienić odbiorców,
uzależnionym blokując falę nadawczą,
zwracając głowę w zupełnie inną stronę.
a wraz z nią jasność ukochanego spojrzenia.
dlaczego nie dziwi mnie, że mamy jesień...
na koniec coś jeszcze, znów o tej a nie innej porze.
`jesienią zawsze zaczyna się szkoła
a w knajpach zaczyna się picie.
jest tłoczno i duszno, olewa nas kelner
i tak skończymy o świcie.
jesienią zawsze myślę o latach
tak starych, jak te kamienice.
jesienią o zmroku przechodzę z Tobą
przez pełne kasztanów ulice...
na skakanie po kałużach przyjdzie jeszcze czas.
wtedy znów polubię deszcz.
jednak...
Słońce, zostań jak najdłużej...
[bo nie mam odpowiednich butów.!:P]