Łatwo jest mówić tylko prawdę, kiedy nie trzeba kłamać. Bolesna prawda jest tak niechciana, że kłamstwo samo z siebie ofiaruje pomocną dłoń. Z łatwością mówimy o faktach, które wzmagają w nas dumę i poczucie zwycięstwa. Rzadziej walczymy o szczerość, kiedy trzeba skinąć głowę i przyjąć pogardę. Dlaczego tak ciężko jest nam stwierdzić nieprzyjemne fakty? Dlaczego nie pamiętamy, że jesteśmy ludźmi?
Czy zatem możemy zaryzykować stwierdzeniem, że kłamstwo jest w życiu bezużyteczne? Nie jestem na tyle naiwna by aż tak ryzykować... wystarczy, że mieszkam z muzułmaninem. Przecież nadal jestem człowiekiem, a jako człowiek, korzystam ze wszystkiego za co nie muszę płacić.
Skoro więc nie namawiam sama siebie do kłamstwa, bo wiem, że zdarza się każdemu puścić bąka w busie i nieprzemyślenie skrzywić usta alarmując, że to pasażerka obok, czemu własne ego wypuszcza koło ratunkowe, czym jest fałsz. Ono samo się broni, a to jest fenomen, nie egoizm. Myślę, a zdarza mi się to częściej na wolnym, że prędzej namawiam siebie do nieponoszenia za kłamstwo odpowiedzialności. Nie do końca zastanawiamy się co by tu powiedzieć żeby było wiarygodnie. Nie musimy się zastanawiać. Mamy to we krwi. Czasem po prostu robimy coś niepostrzeżenie, tak jak niepostrzeżenie puszczamy bąka w towarzystwie.
Jeśli prawda nas nie boli, jesteśmy bezpieczni. Nie chcę nas usprawiedliwiać, bo nie należę do grupy wsparcia. Chcę tylko wyznać, że jako człowiek korzystam czasem niemal ze wszystkich cech jakie nam, ludziom, można przypisać.
Rozgrzeszona.
Do usłyszenia i szybkiego zobaczenia!