Kurczę jak to wszystko się zmienia. Niezbyt często umieszczam tu posty, ale muszę dać upust emocjom. Pisanie to dobry sposób.
Życie się toczy i czasami ludzie myślą: tak, to już jest to. Tak pozostanie. A potem nagle BUM! I wszystko obraca się o 180 stopni i już wtedy nic nie wiadomo. Nie myślałam, że kiedykolwiek coś takiego mi się przytrafi. Wiodłam sobie w miarę spokojne życie, wieloletni związek, końcówka szkoły, jakieś tam plany na przyszłość. Wszystko już miało swoje miejsce w czasie. I przyszedł taki moment, że doszłam do wniosku, że to nie było moje życie. Żyłam, myślałam że jestem szczęśliwa - tak, myślałam. Bo nie byłam. Przez tych wiele lat związku po prostu utraciłam siebie. Początkowe zauroczenie wprowadziło mnie w stan "być z nim i kochać". Tylko za jaką cenę? Nie jestem typem osoby przywiązanej do kanapy. Lubię gdzieś wyjść, chociaż na godzinkę. Lubię sport, aktywność fizyczną. Uwielbiam podróże, wyjazdy, spacery, przyrodę. A całe 4 lata związku spędziłam przed tv lub komputerem. Jestem aktywną osobą i nawet nie zauważyłam tego, że najzwyczajniej w świecie się zasiedziałam. Dopóki nie zaczęły się praktyki - zootechniczne. Praca na gospodarstwie, kontakt ze zwierzętami, dużo ruchu, cały dzień na dworze. Naprawdę - nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo czułam się w odpowiednim miejscu i czasie niż właśnie wtedy! Nie pamiętam kiedy byłam tak szczęśliwa! I zaczęłam zauważać coś bardzo istotnego - nie chciałam wyjeżdżać. Tak jak widywałam się z nim co weekend, tak przestałam tęsknić. Nie chciałam wolnych weekendów. Chciałam tej pracy, przebywania z dużą ilością zwierząt i różnorodnych ludzi. Chciałam tego ruchu, słońca, wiatru, deszczu. Wszystkiego - tylko nie wracać przed telewizor. Na nowo odnalazłam siebie i to najlepsze uczucie w życiu. Przez ostatni okres związku już w sumie nie wiedziałam czego chce, nie widziałam przyszłości kompletnie. Teraz znowu wiem, wiem kim jestem, czego chce, co lubię i czego nienawidzę - bez jakiś skrupułów i myślenia bardziej o nas niż o sobie. Wiem już też, że związek i miłość jak najbardziej tak, ale by cały czas pamiętać o sobie. W przeciwnym razie związek będzie dla nas więzieniem, a całe życie jednym wielkim nieszczęściem. A może i nawet chyba powinno być inaczej. Nie powiem, że mi nie szkoda - było wiele pięknych chwil. I wiem, że ta druga osoba na pewno cierpi - ale złożyło się na to wszystko jeszcze wiele zaniedbań i niedociągnięć właśnie z drugiej strony. Nie żałuję niczego, co stało się podczas trwania tego związku i nie będę. Ale życie jest krótkie i trzeba pamiętać o sobie. Nie zatracać siebie w niczym co się robi - przez to człowiek robi się zgorzkniały i nieszczęśliwy.
No myślę, że narazie to wszystko. Mam wiele do powiedzenia, ale komu chciałoby się tyle czytać? :D
Pozdrawiam : )
Inni użytkownicy: unospinnalex11234adriano3488nalna90vitusoslilly02niebieskadmajustkyuubanmadlenkwjozefwielki
Inni zdjęcia: Krajobraz suchy1906*** staranniemilczysz:) szarooka9325^^ szarooka9325*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz*** staranniemilczysz