Po miesiącu w końcu poszłam na konie. Kij, że matura za półtora
tygodnia. Zdążę powtórzyć.. Po piwie z kumpelami z klasy i obiedzie
u dziadków u siebie przebrałam się i kierunek stajnia. Po drodze
spotkałam Rolnika i Paulinę, to chociaż droga na piechotę szybko
zleciała. Dzisiaj z Arkadią współpracowałam, chociaż współpracą bym
tego nie nazwała. No nie wiem co za trup się zrobił z niej. Ja jej łydkę,
a ona stoi, nie chce ani stępować, cofa się, próbuje mi brykać. Moje
łydki i uda jutro mi za walkę z nią na pewno podziękują. W końcu bat
poszedł w ruch, to koń załapał trochę, potem w kłusie się bunty zaczęły.
Na drągach była okej. Na ósemkach się ogarnęła. Ale ogółem zero
reakcji na łydki, żeby ruszyć. Nie wiem co z tym koniem jest. W galopie
już lepiej, cały na pchaniu konia do przodu. Ale chociaż tu się ogarnęła
srokata trochę, szła dobrze, tylko nie wiem co przy wejściu w galop
odstawiała. No i fajnie, bo przyszła Gosia i mam zdjęcia, ehehe. Potem
wkurzył mnie i to bardzo pan Jurek, że myślałam, że go tam strzelę zaraz.
Jak tylko Rolnik skończyła jeździć szybko srokatą rozebraliśmy, dałam
jej mimo wszystko marchewkę, Rafał dał się jej wytarzać, na pastwisko
ją wstawiliśmy, sprzęt schowałam i do domu poszłam, bo jeszcze chwila
i bym człowieka tam chyba zatłukła. Ciśnienie podniesione, a rano humor
taki dobry. Jutro zakończenie, potem klasowe piwo a wieczorem klasowe
ognisko. We wtorek u mnie w domu w 15 ludzi piliśmy... no w tym tygodniu
to normalnie w alkoholizm klasowy popadliśmy. Ale przed maturą trzeba
się znieczulić, no nie?
Bang.
Inni zdjęcia: Detal acegMonday quenPani Kos em0523Pliszka em0523Nutria em0523... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Zimorodki, rodzinnie em0523