Pobudka przed 9, ogarnianie się, 9:30 była po mnie Patka,
Kinga i Rolnik i na konie. Tak jak miałam obiecanego
Hipper Boya do jazdy dzisiaj tak go pierwsza. Fajnie żyrafka
chodziła, fajnie. W końcu przestaję odczuwać to, że on
wybija w kłusie, lepiej mi się anglezuje na nim, go łatwiej mi
wziąć na kontakt mimo tego, że szyi by mu nie jedna żyrafa
pozazdrościła. W kłusie okej, na drągi fajnie, wolty też okej.
Galop.. no ten koń to złoto w galopie. Za długo na nim ja
nie pojadę galopem wysiadywanym, ale pół siad na nim tak
lekko się robi, do tego ten tak szybko galopuje i do tego
fajnie macha głową. Ktoś mi jakieś zdjęcia porobił, ale ten
ktoś chyba nie wie co to jest przybliżanie w aparacie i chyba
jak te zdjęcia ogarnę to jakości będą oczy bolały -.-
Potem dzieciaki, to ja wolne, Hipcio się tak spienił dzisiaj,
masakra jakaś. Musiał dostać prysznic i to porządny misio.
Potem się wytarzał i poszedł na pastwisko. Chyba przed 12
jakoś skończyliśmy, potem odpoczynek na cieniu koło domku
i do domu. Jeszcze z godzinę u mnie na klatce siedziałam z
dziewczynami i gadałyśmy i śmiałyśmy się. Zwłaszcza z Kingi,
bo to takie psychiczne jest. A potem dzień jakoś zleciał..
Teraz lecę z psem bo 20:45 mecz Juventus vs Udinese.
Bang!