Macie tym razem kosmitę modliszkową, Deroplatys lobata
Fiu fiu, trochę tutaj sie zakurzyło. Jakoś niespecjalnie miałam (i mam) wenę do pisania, tyle się zmieniło a zaraz nic.
Koń zdążył zakuleć, odwiedzić klinikę w Glajwicach i powrócic do żywych. Jeździmy, aczkolwiek ciągle powoli i tak na 50% mocy - czas pokaże, co będzie dalej.
Po tylu latach spędzonych z końmi, tylu godzinach w siodle i stajni, czuję że coś się zmienia. Że coraz mniej chce mi sie jeździć, a bardziej po prostu zajmować się koniem.
Koszmarnie nie chce mi się jeździć z nastawieniem na sezon, chyba wolę jeździć na chillu... bo to lubię po prostu lubię pojechać na spacer, lubię pojeździć po drążkach, lubię polonżowac jak nie chce mi sie wsiadać.
Chyba zdałam sobie sprawę w końcu, że jest życie poza końmi, jest masa innych rzeczy którymi warto się zająć i jest masa innych priorytetów w życiu, ktore bardziej niż koń wymagają nakładu finansowego.
Niech koń będzie miłym dodatkiem, ot co.
W ramach życiowych planów spelniłam pierwszy z nich - kupiłam samochód! SEJCZENTO
Startować raczej nie będę, bo ambicji brak, wiec została jeszcze zmiana pracy (rozgladam sie powoli, wysyłam CV) i mieszkanie z G