Zeszłoroczny koń i mak. by juliadna
Ogrodzie oliwny, mam dość. Końcówka studiów demotywuje jak jasny fallus, nie sypiałam po nocach z uwagi na ścisk dupy, że nie zdążę napisac pracy ALE napisałam. Zapewne do środy dostanę jeszcze milion poprawek, ale całość jest, niech idzie w pizdu.
We wtorek ostatni egzamin, we środę drukuję i oddaję pracę, we czwartek 26.06 jest obrona.
Po wszystkim bedę leżeć, patrzec w sufit i nie zastanawiać sie, która metoda odwirusowania materiału roślinnego jest lepsiejsza.
Egzystencjalny dół jest skutecznie pogłębiany przez fakt, że nie moge jeździć. Nie mogę w ogóle podjąć jakiejkolwiek aktywności fizycznej, w związku z czym nosi mnie jak kibola na osiedlu. Rana na nodze goi się jakby miała bardzo dużo czasu przed sobą jeszcze... Szwy zdjęte, teraz przerzuciłam się na stripsy. Jesli to nie pomoże, to czeka na mnie jakiś hiper super opatrunek, ktory ponoć pomaga w gojeniu się ran.
Także koń się nudzi, lonżownik nasz przyjaciel, właścicielka objawi się zapewne po dniu ostatecznym...