Oczywiście ten tytuł z lekką ironią. Chociaż zdjęcie robione było we wtorek, w tym samym miejscu jest tak szaro, że żal za serce chwyta. I jeszcze jeżdżę tam codziennie. Rano, czasami nawet za bardzo rano.
Poza tym mam doła, chyba jak zawsze pod koniec jesieni. Dobija mnie to, że zima będzie dopiero zaraz. I trzeba czekać na narty do stycznia, bo wątpię, żeby w naszej cudownej Bydgoszczy śnieg spadł (i utrzymał się dłużej niż pół godziny).
A propo nart to już na pewno jadę. I nie tylko ja. Naprawdę nie mogę się doczekać, w końcu na nartach zawsze się coś dzieje (nie zawsze związanego z tym zacnym sportem, ale cóż). A tak ogólnie to będzie jeszcze biwak z Wodzem w szkole. Jestem ciekawa jak szkoła to zniesie - z tego co mi wiadomo będzie na tym .... no naprawdę wiele klas. Ale szkoła jest duża, zawsze można leżeć w kantorku Wojciecha. W końcu, żeby zmieścił się tam właściciel, musi być pojemny (kantorek, nie właściciel, z resztą właściciel i tak już jest).
A tak poza tym to dołuję się jeszcze:
- sprawdzianem z historii, na który prawdopodobnie nie będzie chciało mi się nauczyć
- olimpiadą z biologii, na którą również patrz wyżej
- tym, że częściej gadam z wkurzającym tłustowłosym, niż z jego kolegą
- no i tym, że we wtorek idę na Kopciuszka, przecież nie lubię tych głupich baletów
- jeszcze 4 spotami z plebsem, eee.... znaczy spotkaniami na bierzmowanie i tym, że mam to totalnie gdzieś (gdyby nie sudoku...)
A teraz idę poczytać demotywatory.