photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 13 STYCZNIA 2018

Anezja - kraina miast


 

 

Zasypianie w miejscu takim, jak to, może się wydawać trochę dziwne. Nader głośna muzyka, skutecznie tłumiąca żarliwe wyznania kochanków, potrafi wprawić głowę w stan, któremu bliżej do wewnętrznej wojny niż sypialnianego wytchnienia. Ta część miasta, podobnie jak pozostałe, także zyskała sobie nieoficjalne miano, chociaż wśród tych zuchwalszych nazywana jest po prostu uniesieniem. Duchowym? Fizycznym? Tego zaczerwieniona z wysiłku twarz nie jest w stanie wytłumaczyć, szybko porzucając to swego rodzaju przesłuchanie i wracając do zabawy. Może i ja wydaję się w tym momencie lekko rozkojarzony, niepoprawnie zerkając w czyjąś stronę. Próbuję pochwycić jej wzrok chociaż przez sekundę, ale to wbrew grze. Wszystko wydaje się być nie na miejscu, ale w tym mieście nikt wcale nie obawiał się tego, że Pan Anezji zaginął, że być może wcale nie istniał. Tutaj blady strach padał na każdego, kto zdał sobie sprawę z tego, iż owy byt istniał lub wciąż istnieje. Daleko czy blisko, raczej się tu nie pojawi.

 

Trochę zabawna ta cała historia z miejscem, które poprzedza Anezję o wiele, wiele wspomnień. Nowy władca nie chciał tego miejsca, ale objął je, bo... Właściwie nikt nie zadał sobie trudu, by zapytać, ale czerwone usta często szeptały, że sytuacja ta wynikała z poszukiwań kogoś specjalnego. Bez względu na powody, po prostu pojawiła się nowa władza, która nie zmieniła absoultnie nic. Popadła w tutejsze mechanizmy, szybko odnajdując się w siatce zależności i lądując w hotelowych łóżkach z przypadkowo poznanymi muzami. Nie znaleźli zbyt wiele natchnienia, ale na pewno poprawili tutejsze samopoczucie i zapełnili kasę tego starego oblecha z lokalu naprzeciwko. Położyłem się spać, chociaż w swoim łóżku nigdy nie jestem sam. Nie inaczej było tej nocy, chociaż koszmary powinny ją wystraszyć już na samym początku. Jej korona leży gdzieś na ziemi, zapewne spadła przy roczesywaniu włosów. Powinienem jej poszukać, wycałować, odłożyć na miejsce i dopiero wrócić do tego koszmaru. Spoglądam na swoją niegdysiejszą włócznię, którą przyszpiliłem wielu koszmarnych ludzi.  Chciałbym teraz rozłożyć swoje skrzydła, ale widzę, że moja muza już się budzi. Siada na łóżku, uśmiecha się, ale nie mówi absolutnie nic. Właściwie nie musi. Przecieram oczy, staram się nie słyszeć odgłosów westchnień, przerywanych przez stękania głupców, którzy szukają czegoś pod swoimi łóżkami lub tak zwyczajnie, na ziemi. Trzepot rozkładanych skrzydeł wyrywa mnie z zadumy. Uśmiechasz się.

 

Budzę się. Owracam lekko, napotykając cudze oczy. Skrzydła otulają mnie ciasno. Oddycham spazmatycznie, jakby na przyszłość. Chciałbym zapisać ten sen, ale patrząc w okno zapominam. Budzę się raz jeszcze i jedyne, co widzę, to skrzydła w pozycji ataku. Chciałbym uciec, ale potykam się o porzuconą w roztargnieniu koronę. Dopadłaś mnie. Niestety, nie tylko we śnie.

 


 

Informacje o kleantes


Inni zdjęcia: Może Wola. ezekh114Rodzinny posiłek sellieri... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24