w środę stałem sobie w tej kolejce. myślę "no spoko, 130, czy tam 90, czy tam jeszcze ileś indziej, to nieważne, będę miał z głowy, na lajcie - czilałcie, spoko - loko, luz i spontan'. potem to mi się ta reklama radiowa przypomniała, tam leciał taki tekst, to mnie od razu, z miejsca, że tak powiem, refleksja naszła insza, bardziej mądrzejsiejsza, że jaki oto wpływ kultura radiowa ma na moje życie, jak ludzie robiący reklamy mózg mi wydrążyli. no i plusa w moim małym kajeciku zapisałem sobie na konto moje, że +10 do mądrości i w ogóle dzisiejsza życiowa rozkmina zaliczona, odbębniona wręcz, czy coś. lecz to nieważne, bo stoję w tej kolejce i o tym była mowa. zatem doszedłem sobie ładnie, kulturalnie z uśmiechem na twarzy i głową pełną żartowych rozluźniających do okienka. pytam ile. i pani, całkiem ładna przymykając oko na te włosy na rękach, mówi, że 92,30. ja wtedy: o to świetnie, że tylko tyle. ona na to nic nie powiedziała, tylko trzepnęła pieczątką tu i tam, tu podpisac, tutaj podniesc brew, jak pan mógł dac się tak zrobic, nie wygląda pan na tak nieprawego obywatela - tu masz pan kwitek, potwierdzenie wpłaty. to ja wtedy niby żarcikiem, ze słownego bodiczka strzelam: a to mam sobie na pamiątkę mojej porażki wziąc? ale cóż, nikogo tym nie rozśmieszyłem. siebie też nie, w sumie, co jest bardzo dotkliwą porażką moją na polu dobrego humoru. w sumie już prawie zapomniałem o tym wszystkim, stałem się prawym człowiekiem i w ogóle czadersko możnaby rzec. ale wczoraj gnoje chcieli mnie dopasc drugi raz. a była to godzina 1 z kawałkiem. nowo poznany człowiek mówi mi: o kontrola. na co ja wtedy nic nie powiedziałem, w myślach skomentowałem to tylko naszym dobrym, przaśnym, polskim "kurwa". powieka mi nawet nie mrugnęła, od razu postanowiłem przedsięwziąc stanowcze kroki w kwestii kolejnego wyruchania mnie na kasę a autobusie nocnym. niczym batspajder odbiłem się od podłogi, dopadłem do okna i starałem się przez nie przecisnąc. nie powiem, napotkałem na swej drodze niejeden problem natury technicznej, jednakże koniec końców, akrobacja się udała, kasa została w mojej kieszeni, wygrałem życie. stojąc na środku ulicy widziałem tylko autobus odjeżdżający mi sprzed akrobatycznego nosa mego, autobus pełen ludzi bijących brawa w uznaniu dla mojej nadludzkiej zwinności, kobiety roniły łzy, niejeden mężczyzna nabawił się niekontrolowanej erekcji, historia z happy endem. i tak dumnie szedłem środkiem ulicy rozmyślając o tej akcji, czując się panem życia i śmierci na krańcu świata, którym na tę okolicznosc stał się kawałek lasu w moim mieście.
Inni użytkownicy: blankakotkukamka90klosinska98ertotadannabrakwracamzamoment2ukryty123greg00kalisiak
Inni zdjęcia: 2025.06.05 photographymagic5 / 6 / 25 xheroineemogirlxDroga do morza czerwonego bluebird11:* patkigdDeszcz >:-( kalisiak:) dorcia2700Nad morzem slaw300Mieszkaniec miasta bluebird11Today quenKomplet biała koniczynka otien