Niespodzianka (byłaby na pewno większa, gdyby nie to, że przecież jestem tutaj, żeby od czasu do czasu coś pisywać, ale wierzę, że jakaśtam chociaz marna jest, bo jakby nie patrzeć, nie zaglądałam tutaj od ładnych zdaje się, 5 miesięcy).
Właśnie w tym momencie objawia się moja silna wola i szczera chęć zrobienia czegoś konstruktywnego, tudzież drobne wyrzuty sumienia, bo ileż można gapić się w niebo odgadując ksztalty chmur, z małymi przerwami na dręczenie rodziny graniem ciągle tej samej meloldii na keyboardziątku albo czytaniem książki (chociaż przyznaję, ta jest ambitna). Wystarczy nadmiar wolnego czasu i proszę, jestem.Co do zaglądania (mimo że było w nawiasie ^^): nie mogę oczom uwierzyć, że codziennie ktokolwiek tutaj zaglądał. Toż ja prawie zupełnie zapomniałam o tym zielonym tworze mojej wyobraźni, a tu proszę. Jestem mile zaskoczona.
Zdjęcie. Za cholerę nie mogłam się zdecydować co tu wstawić, dlatego w końcu stanęło na tym: zeszłorocznoeSDeeMowskim (błoootooo, poprzewracane śmietniki, wszyscy mokrzy po ucieczce przed burzą w kupie pod wiaaatą, pamiętacie to? :D), a więc tak odrobinę wspomnieniowo a zarazem aktualnie, tudzież dzięki Michasiowi optymistycznie, a poza tym pomyślałam, że skoro pewnie nie zobaczycie mnie tu przez następne 3 miesiące, jak znam swoje lenistwo, więc przez ten czas będziecie się mogli pośmiać z niektórych osób na tym zdjęciu (swoją drogą nadal umieram ze śmiechu, kiedy przypominam sobie opowieści Mózga o działaniu Psychola na zasadzie komputera jednozadaniowego :D).
Wszystko ładnie, pięknie tylko jest mały problem. Coś, co zauważyłam już tydzień z kawałkiem temu, otwierając nie raz Stary Zeszyt Od Ruskiego Piotrusia, a upewniłam się parenaście (tak się to mówi? pisze?) minut temu przeglądając wcześniejsze zdjęcia. Mianowicie mam takie poczucie, że nie potrafię pisać już tak jak dawniej. Może za długo mnie tu nie było, może za dużo myślę, może się za bardzo zmieniłam, a może to świat wokół się zmienił, a może zwyczajnie spoważniałam (hm... :D). Niepokoi mnie to w jakiś sposób i swędzi mnie w paluszkach, ale obawiam się że nic na to nie potrafię poradzić i że zostanie mi to kiedyś wybaczone.Inną sprawą jest to, że tak strasznie się wszystko pozmieniało. Ja wiem, będę jęczała nad tym do końca życia, w ogóle już zaczynam narzekać i rozpaczać co to będzie za 2 lata, ale przeglądając ukradkiem prezentację Marty na tą nieszczęsną informatykę doszłam do wniosku, że jestem chyba niestety melancholikiem albo co gorsza flegmatykiem, a z dwojga złego już chyba lepsze to pierwsze i dlatego teraz będę się usprawiedliwiać moim paskudnym typem osobowości i wpadłam jak za starych, dobrych czasów w słowotok. Właśnie nawiedziła mnie refleksja że chyba musze być nieznośna swoją osobą, przynajmniej dla siebie już czasem jestem (o, w tym momencie na przykład ^^). Do rzeczy. Tak, się pozmieniało. Nie wiem czy zauważyliście, ale minął już rok od tego wydarzenia, które właśnie było niewątpliwie przyczyną jednej, wielkiej zmiany. Jak dla mnie przeleciał dosłownie ziu! jak błyskawica (aż mi się przypomniała pamiętna, tegoroczna matma: "A widziałaś kiedyś błyskawicę? No i co? Szybko, nie?"). I były w nim momentny takie, że się chciało zjeść z radości zały słoik ogórków kiszonych i takie, które mogłyby się nigdy nie zdarzyć i świat byłby dużo piękniejszy. A teraz to wszystko zmywa się w jedną plamę nieraz mało wdzięcznej codzienności i gdzieniegdzie małe przebłyski właśnie tej Niecodzinności, coby najlepiej to ująć. Ale nawet (a może przede wszystkim) ta szara codzienność też się wzięła i tak ziu! jak wszystko albo prawie wszystko stanęła do góry nogami. Na co dzień jakoś się chyba tego nie zauważa (szczególnie jeżeli przez cały dzień w szkole marzy się tylko o ciepłym łóżku i odrobinie świętego spokoju), ale jak przychodzi taki jeden z drugim koniec to się staje jak wrytym i z szeroko otwartymi oczami. (Znaczy ja osobiście tak mam, tyle że jakoś samo mi wychodzi takie bezosobowe pisanie) I się nie poznaje momentami siebie samego. Tak sobie myślę, że każdy poznany człowiek (a w tym roku Nowo Poznanych człowieków było wieeele) zostawia w nas cząsteniunię siebie i że to by wiele wyjaśniało. Z tym że w niektórych przypadkach to nie wiem czy cieszyć się czy płakać.
Chyba jednak myślę za dużo. Muszę mocniej pozastanawiać się nad życiem ślimaków i nad umiejętnościami produkowania balonów z gumy do żucia, tudzież nad walorami słów fromage, mon cheri i kanapka. Nie zapominając przy tym o niezastąpionej "Hydrozagadce" i wczesnej twórczości Stachursky'ego. (:DDD) Poza tym przede mną cały pracowity sierpień w rozjazdach, także mam nadzieję, że nawet nie będę miała czasu na Ponure Myślenie. Jak miło przekonywać samą siebie do Pozytywnego Myślenia, za długo nie oglądałam Sekretnego Życia Zabawek.
Część kwęcząco-jęcząca zakończona, teraz tylko wesoło i optymistycznie. ;) Po pierwsze, co dalej jest mą bezdenną radością, wczoraj zwyciężyła Hiszpania, mimo że oprócz mnie, momentami kwiczącej Tośki i Łukasza wszystcy stacili w nią wiarę. ^^ Jasne, że mogło być lepiej i oczywiście, że to cholerne patafiany marnujące piękne okazje, ale niemniej jednak pokonali tych "Niemców" (międzynarodówka, hę? :D) i wygrali. I takim właśnie sposobem mamy wspaniały finał Holandia- Hiszpania, który już przyprawia mnie o dylemat moralny i wprost nie mogę doczekać się niedzieli. :)Po drugie za nami już tegoroczny eSDeeM, co samo w sobie wcale nie jest takie radosne, ale wspomnienia wspaniałych chwil i owszem. Mimo że nie było oficjialnej Turcji, Kubusia Puchatka na pobudkę, a 10 osób nawiało w okolicach czwartego dnia. :P I mimo że uważam eSDeeM sprzed dwóch lat za najlepszy, to ten również był fantastyczny i na pewno niezapomniany. No i wyjątkowo suchy i ciepły. :D I burżujski też- deserki czasem 2 razy dziennie, 3 razy ciepła woda, rozgałęźniki (?) do kontaktów (o, o, przypomniał mi się mój bystry dowcip : "Szukam kontaktu" :D), jakieś nowoczesne smycze... Ale nie żebym narzekała. ;) Dziękuję, Kochami za ten tydzień, bez Was nie byłby taki wyjątkowy. :)Jestem przerażona ilością zostającego mi tu miejca (35%?!, pogłupieli z tym limitem, kto normalny dochodzi tutaj nawet do tylu? :P), bo nie mam już o czym Optymistycznym pisać i jestem zanieopkojona proporcjami, porównując część Jęczącą i Optymistyczną, niedobrze chyba ze mną. :P
Cóż, zmierzając powoli ku końcowi tradycyjnie już pozdrawiam Agatkę (ha!, widzisz, wytrzymałam i to jak wspaniale :D, przepraszam za ten bajzel w namiocie i dziękuję za każdą piękną chwilę tego eSDeeMu poczynając od przemycania serków poprzez usypianie na konferencjach aż po granie w Wiadomo Co :D :*), Ecię (rannego ptaszka, bezbłednie rozpoznającą dźwięk swojego budzika :D, pierwszą wylatującą jak strzała ze swojego [dziękujemy! ^^] namiotu ;)), Tośkę (naszą wspaniałą współlokatorkę z ostatniej chwili, miłośniczkę Dehoniadowych zabaw o krasnoludkach :D, rozmówczynię na mniej i bardziej egzystencjonalne tematy, mistrzynię wspomagania Dobrego Humoru i pełną przeżyć dzięki Lowelasowi z Malowniczych Klementowic... :D) Mózga (wyłączającego aparat mowy podczas grania, szukającego podobieństw prosiaków na notesie z dobrze znaną i szanowaną osobistością :D i pięknie bazgrzącego po moim Pomocniku [mówiłam, że będzie mi Ciebie brakowało :P]), Tadzia (sypiącego Hydrozagadką z rękawa w każdej chwili, nawet do obcych ludzi :P, jedyną podporę i ostoję moralności pośród zaspanego tłumu ;)), Piotrusia (mojego ulubionego modela do plecienia warkoczyków, kończącego za pół godziny 17 lat [STO LAT UŚMIECHU I GŁUPAWKI! :*]), Buja (mój ulubiony budzik na pół godziny przed pobudką ;), ale jestem dumna z Twoich lepiej działających Hamulców :D), Olszaka (Już Prawie Wirtuoza, nieopalającego się w Egipcie, szukającego ciemniejszej ciemności, dzięki za Wysłaną Kartkę, nadal jestem pod wrażeniem ;)), Michasia, Zytę, Sarę, Słońce (z moją ulubioną czapką ala Mały Skatecik :D i świetlaną przyszłością), Łukasza, Nikosia (to kto wygra...? :D), Pat (mam dla Ciebie tą przyobiecaną pół roku temu bransoletkę :D), Olę B, Olę Z, Jusię, Dżagodę, Zuzę, Dorotkę, Weronikę, Dorotkę, Maćka, Daniela, Martę, Madzię, Kindziora, Ewunię, Wiki, Szczurka, Mateusza Tu (Starszego od 2 dni ;)), Asię, Paulę, Gosię, Piotrka, Bećkę, Michała i wszystkich, za którymi zdążyłam się stęsknić przez te 2 tygodnie wakacji. :)
Się rozpisałam, czujcie się dowartościowani. CIEPŁE I PUCHATE! :)
'It's the best way to write poetry, letting things come.' Pooh