Nie wiem czemu tu jestem i dlaczego to robię, ale jak już się tak wzięłam to chcę skończyć zanim do mnie dotrze, że ten bezcenny, wolny czas mogłabym wykorzystać jakoś konstruktywniej, nie tu, w zapomnianym przez wszystkich (ze mną na czele) miejscu, które powoli dogasa i traci swoją magię. Dawka optymizmu tak na dobry początek. :)
Aha, zdjęcie z dedykacją dla Wiki, której obiecałam, że przywiozę z Londynu mnóstwo ptasich zdjęć i dlatego latałam jak głupia z aparatem i chyba wywiązałam się z obietnicy. :) Tu, z tego co zdołałam wyczytać na (hm?) planszy, mamy przeeeuroczą Greylag Goose. Tak, powiedzmy, że it makes the difference. ^^
Wracając jeszcze do czasu wolnego, to moją bytność (tak się nie mówi prawda? to jest właśnie jedno ze słów typu iście i umarty... ) zawdzięczacie chyba głównie temu, że skończył mi się jego (znaczy tego wolnego czasu) dotychczasowy wypełniacz, nad czym bardzo boleję i poboleję sobie jeszcze do, pi razy oko, listopada. Pycha, wspaniale! Plus tego jest taki, że jakiś Skarabeusz nie wypapla mi głównego wątku albo jak skończy się kolejny sezon. ;) Albo jak jakaś głupia Kurtyna nie obejrzy z ciekawości wywiadu z aktorem, żeby posłuchać, jak mówi jako pełnowartościowy człowiek (:D), a on będzie akurat streszczał caluśki ostatni sezon. No nigdy więcej. To prawda, co mówi Stare Przysłowie Pszczół: "Ciekawość to pierwszy stopień do piekła".
Haaaa! No i przypomniał mi się uroczy, wczorajszo-wycieczko-do-Warszawowy tekst Wiki: "Oczy mnie pieką... Piekło, piekło, piekło!". :D No tak, i Michał: "Wsiadamy? Ty nie!". Tak, tak, wesoluchno! Stwierdzam, ze takie jednodniowe wycieczki coś w sobie mają, coś zmieniają, jakoś... make the difference, no. :D (a to wszystko przez Dexa :P) I potwornie szybko mija na nich dzień.
W ogóle ostatnio (bardzo długie ostatnio) tak zauważam, że czas wokół mnie płynie przerażająco szybko. Przedwczoraj na niemieckim zdałam sobie sprawę, że jest już 14 marca (no bo cóż można innego robić na niemieckim? Rozmyślać nad swoją egzystencją i co jakiś czas zdawać sobie z czegoś sprawę. Jasne, niemiecki nadaje się też do mazania po trampkach tekstów w stylu "Bracia Pafnucy szukają pomócy" albo poprawiania uparacie ścierającego się Bew z Beware. Grunt, że nie marnujemy czasu.), a przecież przed chwilą był styczeń i Londyn, kiedy momentami myślałam, że już nie zdzierżę, ale ostatecznie było tak wspaniale, że nic tylko kogoś ucałować. A kartkę napiszemy może Dzień Hello Kitty o ile taki istnieje? Albo żółwia? No i przecież zaczynałam dopiero 1. sezon Dexa, a tu proszę, poszłoo! i ląduję na końcu 5. (co nie jest miłe, jeszcze raz podkreślam, to właśnie jako autor mam na myśli) W każdym razie czuję, że przecieka mi to wszystko przez palce i absolutnie nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Nie lubię czuć się tak bardzo bezradna. Tak zupełnie szczerze mówiąc to wogóle nie lubię czuć się bezradna. Hey, you!
Mogłabym, naprawdę myślę, że czasem mogłabym pożyć i niepoczuwać nic jak Dex. To nic, że nie ma już do kogo mówić "Hey, you!". Tylko "bardzo mi przykro z powodu twojej straty". Ja tu tylko żyję.
I nie pasuję do tego świata przy okazji. Tuuutaj też ciepło, ciepło, gorąco. Męczy mnie czasami ta rzeczywistość i naprawdę dalej uparcie twierdzę, że bardzo chętnie pożyłabym sobie w XIX wieku. Przynajmniej na próbę, przez tydzień. Żeby może mi się pożądnie odechciało i zaczęła w pełni upajać się życiem w naszym zakurzonym, rozkrzyczanym, inwazyjnym, zabałaganionym, chaotycznym XXI wieku. Ach, no i oczywiście wyemancypowanym, a jakże. Musze wam powiedzieć, że przyfrajerzyłyście, drogie, XX-wieczne panie. Równość, wolność, iha! Źle wam było? Że faceci się za wami uganiali, zapewniali przyszłość, a wy musiałyście tylko siedzieć i pachnieć, ewentualnie grać całymi dniami na pianinie, zrywać kwiaty, biegać po łące i wypasać gąski? Protestuję, mi takie życie pasuje. A raczej by pasowało. A przez was, miłe panie, z E. Orzeszkową na czele, wstępujemy do wojska, tudzież aspirujemy na inżyniera silników samolotowych. Istna sielanka. Rozumiem, że niektóre panie czują się zupełnie spełnione i całkiem szczęśliwe, ale ja wolałabym jednak mieć czas, a nawet obowiązek nauczyć się grać na pianinie, jezdzić konno, robić na drutach i uprawiać ogródek z marchewkami. No cóż, chyba w dzisiejszych czasach muszę ograniczyć się do siania rzeżuchy na parapecie i słuchania zdolnych ludzi przez Szafę Grającą...
A już myślałam, że nic tu z siebie dzisiaj nie przeleję, a tu proszę- wyszło jak zwykle. :P (czy to dobrze czy źle zostawiam już do subiektywnej oceny Czytelnika, aczkolwiek ja mam do do tego dość ambiwalentny stosunek... :P)
Nie wiem czy to ma jeszcze w ogóle jakikowiek sens, bo teraz mogę właściwie pisać tu tylko własne przemyślenia, które, z czego doskonale zdaję sobie sprawę, nie są tak pasjonujące, zajmujące, warte poświęcenia czasu itede, itepe, jak pisanie o czymś, co dotyczy nas wszystkich, czyli o rozróbach, rozróbeczkach i dramatach szkolnych. A o nich niestety już pisać nie mogę, bo, co boleśnie na nowo ciągle dostrzegam, to przestało być już jednoczące, a raczej alienujące, przeznaczone tylko dla pewnej grupy Ludzkości, a niezrozumiałe dla innych. Jak mam pisać o II Be, Węgorzach, Wasserskich, o tym, że Kusio przez u umlaut, że TeKa, że śmiech Kuby, że Artek, że "oj, Marta...!", że Wika=jajecznica+jednorożec, że "l" pana Janusza (Piotra :D) Go., kiedy tutaj żyje i zagląda (yyy...?) pozostałość 3gc i jej Krewnych i Przyjaciół? Jestem w kropce, Moi Drodzy. Okropnej Kropce (właśnie! kolejne DrugoBeowe! pozdrowienia dla Kropki, która opuściła już ten padół łez i jej właściciela, który zawsze i wszędzie o niej pamiętał i pisał. Nawet durne prace z polskiego. :)). Może czasem wystukam coś, co zrodziło się w moim Małym Rozumku, ale tak... bez perturbacji. Tak będzie chyba dla wszystkich najlepiej.
(Czy nie jestem już za duża, żeby się w to bawić? Może. Ale biorąc pod uwagę, że jestem Smerfem, namiętnie oglądam bajki Disneya i rozmawiam z Tymoteuszem, to to już na pewno nie zaszkodzi.)
Zatem pozdrawiam!
Ludzi, którzy swoim słowem, gestem, czasem tylko uśmiechem a nawet śmiechem podkolorowują tą szarą rzeczywistość, której często mam tak przeserdecznie dosyć, że ojejkujejejku i po prostu SĄ (tak, to to to dokładnie chciałam powiedzieć, to ważne), a więc przede wszystkim Pat (Jarzmo! :D), Łukasza (Ty wiesz, że ja Cię uwielbiam za te torty, papiery toaletowe, płyty chodnikowe...), Tadasia (który służy piosenką i melodią, rysuje fantastyczne fraktale, który jest wspaniałym towarzyszem Bezkresnej Nudy i wisi mi 4 grosze z geografii sprzed 2 tygodni :D), Skarabeusza (który tiene muuucho trabajo, ale Nowy Orlean czeka ;), który ma wspaniałe książki o toastach i epitafiach, który sprowadza mnie na złe drogi, podsuwając Filmy i Muzykę zbójeckie, za co jestem mu niesamowicie wdzięczna, jak również za cierpliwość, dyskusje, przerzucanie się co weselszymi dexteriuszowskimi tudzież hydrozagadkowymi cytatami, żarcie pianek rzekomo o smaku smefrowym i... że jesteś, człowieku, bo nie chce mi się dłużej pisać :))- ludzie, nie mogę doczekać się czerwca i sierpnia, love!
Dalej wspaniałych: Martę i Wikę (bez Was życie byłoby takie nudne! dziękuję za szaleństwo, chowanie się za olejem w promocji, siedzenie w berecie, bo "jestem pozer", piekłooo! :D, plany na za 20 lat, rozmowy i wywody o wszystkim i o niczym, kończące się powrotem do domu godzinę później z odmarzniętymi kończynami ^^), Rosę (która daje mi tyle radości i wsparcia, dzięki temu, że ma głowę na karku, ale mimo wszystko jest szalona i uwielbia fasolkę w sosie pomidorowym :)), Anię ("Ania Kusio, gdzie jesteś? Tuuutaj!" :D), Zuzę i Gośkę, Dawidzia (nie ma lipy ^^), Nikiego ("Z kim siedzisz?... ":D), Kubę ("Michał Głos traci" :D!!!!!!!, czego się nie robi, żeby usłyszeć Twój śmiech :)), Artka i Mateusza (faceci, bez Was PO nabrałoby jeszcze wiekszego Bezsensu ;)), Daniela, Gabę, Wacka (DŻASt do it, prawda? ;)).
I Moich Drogich: Olszaka (który potrafi zmienić nie wiem jak paskudny dzień w Dobry Dzień, który Pamięta, który pokazuje mi rzeczywistość z innej perspektywy i potrafi obudzić we mnie nadzieję, mimo że chyba całkiem nie zdaje sobie z tego sprawę ;), który pozwala mi automatować, mimo że ukradam mu 50gr :P, który ciągle mnie zaskakuje, jest szalony i zdrowo kopnięty, z którym uwielbiam układać "wiersze" ;), bez którego świat stałby się taki... przerażająco normalny ;)), Michasia (który tak dużo rozumie i umie sobie radzić z moim histerowaniem i bzdurami, które mu opowiadam, dziękuję Ci za Smerfa i Dżastin, kiedy się irytujesz ^^), Tośkę (cała przyjemność po mojej stronie), Asię, Paulę (oglądaj, wciągaj się, już trzymam buźkę na kłódkę... ;)), Piotrka, Piotrusia (uzależniony i burżuj! w dodatku wredny :D), Móóóózga, Zimę, Olę B., Janka (który oglądał "Hydrooooo...!" ^^), Jusię, Zu, Szczurka, Wiki (muszę Ci kiedyś pokazać te zdjęcia :)), Becika, Słoń (^^), Buja (dawno Cię nie widziałam... oO), Ewunię, Kindziora, Michała.
I tych, którzy oglądali "Sekretne Życie Zabawek" (Alek przede wszystkim!).
I którzy rozumieją poezję słów "Co powiedział osiołek?".
I jestem Bardzo Głupim Misiem, bo CZWARTEK to był Czwartek, a nie Byle Co...
I chciałabym w końcu zobaczyć Domek Z Piernika.
Patrzcie ile tego na górze. Chyba oszalałam. Przepraszam.
Inni użytkownicy: marlenczix33jaworznianin33bagsiofkurwniewiemconapisactulola011094dosaowika2115darek609lamagoren
Inni zdjęcia: Delikatne bransoletki otienMaj :) juliettka79Balans. ezekh11490 urodziny wswieciezdjecUncle Bob from Gran Canaria. cherrykinnLatarnie jak w kurorcie. ezekh114egiag realitiPrzemyślenie. ezekh114Za te wolność. seignejPo prostu drzewo :) halinam