Otóż tak to, Kochani, mniej więcej wszystko wygląda. Biało, biało, biało! I wypas. ^^
(Witam po prawie dwumiesięcznej rozłące)
Mamy prawdziwą zimę Moi Drodzy, najprawdziwszą zimę z kupą śniegu i moim katarem, a skoro ja mam katar, to musi być to prawdziwa zima. Po dzisiejszym dniu, pięknie rozpoczętym od wepchnięcia brata w śnieg, przyznaję, że uwielbiam tę porę roku, nawet jeśli wiąże się ona ze zmarzniętymi paluszkami, zapadanymi tudzież zaparowanymi albo zachuchanymi okularami, śliskimi chodnikami, ciągłym odśnieżaniem i wszechogarniającą ciemnością zarówno o 7 rano, jak i już o 16 po południu. I tak jest pięknie. A jak się docenia wtedy ciepło w domku! Pewnie za tydzień mi przejdzie i znowu będę gadała, że zima jest okropna, paskudna i blada twarz...!, a buty narciarskie to najgłupszy wynalazek ludzkości, ale kto by się tym przejmował, na dzień dzisiejszy kocham zimę i pożeranie spadających płatków śniegu. A śniegu na razie nam nie brakuje, co mnie bardzo cieszy, chociaż jak wczoraj rano wyjrzałam przez okno i zobaczyłam te 1,5m białego puchu leżącego w moim ogodzie, lekko się przeraziłam. Jeszcze gorzej było, kiedy chciałam zejść po schodach, które przestały być schodami, bo nie posiadały już stopni. :P Piękny to był widok, kiedy wszyscy sąsiedzi (wszyscy oprócz Mojego Prześladowcy, uf) na raz wypadli na ulicę i zaczęli odśnieżać co się dało, po czym zaczynali rozmawiać jaka ta zima jest paskudna, że dałaby już spokój i że się wściekła i jak tak w ogóle można, a wiadomo, że nie można i rozmawiać i sapać odśnieżając, więc kończyło się na sterczeniu z łopatami na ulicy i wrzucaniu na zimę. ^^ Później chyba zmarzły im paluszki, bo wzięli się w końcu za ten śnieg... :P
U nas tak pięknie wszystko zapadało, wszystko dosłownie tonie w śniegu a w Krynicy? A w Krynicy biało, ale na... 10 cm. Dzisiaj dopadało 2, szaleństwooo się szykuje. Cóż, jak dla mnie to czysta ironia losu. Uśmieję się jak to wszystko do drugiego tygodnia tam jeszcze stopnieje (tfu, tfu, tfu!) i skończy się na tym, że Ferajna zostanie w domu, coby wywlekać mnie codziennie do Chrzanowa albo Sulowa czy jakiegoś innego -owa. Otóż i moje szczęście (ale ja jestem jak najbardziej pozytywnie nastawioną do świata optymistką)
Ogłaszam wszem i wobec, gdyby ktoś jeszcze tego nie poczuł, że oficjalnie zaczęliśmy ferie i dwutygodniowe Prawie Nic Nie Robienie (Prawie, bo machanie łopatą, tarabanienie się z butami narciarskimi [love!] czy zjeżdżanie ze stoku tak, żeby nie zabić siebie ani nikogo innego, to nie jest takie całkiem Nic Nie Robienie). Moje ambicje na ferie sięgają jak na razie przeczytania 3 zaległych książek; "Charliego i fabryki czekolady" po raz 11, tym razem w oryginale (żebym tylko znalazła tę płytę...); trzech bransoletek (Piotrusiu, Michasiu, Buju, możecie zaczynać się cieszyć :P), których kolorów co prawda nie pamiętam, ale nie szkodzi ^^; no i oczywiście całego "Romansu" pana Gomeza, do którego tracę cierpliwość, ale jak uznał zawsze wspierający mnie tata (który gra to od 20 lat i sam podrzucił mi ten pomysł) "lepsze to niż te puzzle". Faktem jest, że te puzzle mają 3000 kawałków, leżą tylko zaczęte chyba od ponad roku, bo są w 1/4 identycznie czarne, ale za to jaka była zabawa, kiedy układałyśmy je z siostrą przez tydzień słonecznych wakacji! ^^ Najgorsze jest to, że mamy zamiar je kiedyś dokończyć. :D Kontynuując feryjne ambicje, na razie staram się jeszcze nie myśleć o czekających mnie 2 sprawdzianach z fizyki (w tym jeden z bryły sztywnej, br!), które trzeba będzie jakoś napisać tuż po feriach. Tak sobie myślę, że chyba powinnam przynajmniej nauczyć się rozwiązywać chociaż jedno zadanie z każdego działu... Cóż, chciałabym potrafić tak jak Kubuś Puchatek: Nic Nie Robić i nawet nie być tego świadomym. (Tak, Michasiu, u misiów i innych Puchatków, wszystko w porządku)
Cóż, zaczęliśmy te ferie i muszę powiedzieć, że w moim (ale chyba nie tylko, prawda Buju, Szymonie? ;)) przypadku z niemałym impetem, a wszystko dzięki Kindziorowi, która była tak uprzejma, że zebrała nas w kupę; dzięki piątkowemu szczęściu Buja (:DDDDDD); a i jestem pewna, że też dzięki Cioci i p. Ad., które okazały się być niezwykle wielkoduszne i łaskawe. Taaak, Michaś x3 jednego dnia w jednym sklepie, desperacja w chęci kupowania filmów z Bobem Budowniczym, latanie po owocach w poszukiwaniu Nutelli, yeti na rowerze (dalej na jego myśl dostaję głupawki xD) i uwieńczenie tego wszystkiego w postaci "faceta z bazooką" i wykładów Buja (:D), tudzież złośliwego papieru na wzgórzu Czwartek. "Tego dnia nigdy nie zapomnę", tak to będzie zdecydowanie niezapomniany początek ferii, jak i całe te 2 tygodnie, które po takim wstępie zapowiadają się naprawdę obiecująco. ^^ Tyle, że spokojne to one na pewno nie będą.
Dziwna sprawa, ostatnio coraz częściej przypominają mi się różne rzeczy, powracają wspomnienia, nawet jakoś niekoniecznie związane z obecną rzeczywistością. A to Michał skaczący po kaloryferach, a to Bartek przez pierwsze 3 miesiące 1. klasy pytający mnie czy na pewno mam na imię Justyna, a to latanie z Maćkiem, Sianą i Baśką po kuratoriach w sprawie konkursu historycznego, a to "wszystko przez Pattisona!" na każdym angielskim w 3. klasie, a to pierwsze lody w marcu... Cóż, wymieniać bym mogła chyba bez końca. Tak wspominam, Was też nękając tymi wspomnieniami i coraz bardziej zaczynam doceniać naszą byłą 3gc. Nie żebym tego nie robiła przez ostatnie 3 lata. Zawsze wiedziałam, że jesteśmy po prostu niezwykli i byłam zaszczycona, chodząc do naszej klasy. Tylko że teraz, z perspektywy czasu, kiedy pozostały tylko (na szczęście na razie niezatarte) wspomnienia, kiedy wszystko się tak momentami wręcz potwornie pozmieniało, dostrzegam to coraz bardziej i coraz częściej. I wcale nie "wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma", bo nie twierdzę, że było idealnie. Ale z mojego punktu widzenia to wszystko było niewiarygodnie wspaniałe i przeszło moje najśmielsze marzenia. Zaskakujące jest to, że zupełnie nie pamiętam Naszych pierwszych tygodni, wydaje mi się, że tak szybko się zgraliśmy, tak dobrze zaczęliśmy się dogadywać, że to się jakoś rozmywa w te piękne chwile ostatnich 3 lat. I nawet nie zauważyłam, kiedy tak szybko wyrośliśmy! Owszem, przyzwyczaiłam się do obecnej sytuacji, do tych wszystkich nowości, ale to już nie to. Obawiam się, że różowy dach i wszystko z nim związane będzie mi się na razie kojarzyło przede wszystkim z Nami. I powiem tylko tyle, że wspomnienia z Wami na pewno zawsze będą jednymi z najpiękniejszych w moim życiu. I chyba już zawsze będziecie mi się śnić po nocach (Olszak w Myslovitz, herbatka z Asią w lustrzanej sali na poduszkach, Gośka na snowboardzie...). Wiem, że popadam w okropny patos i melancholię, ale cóż, to tak czuję. I przepraszam, że znowu Was morduję tymi przemyśleniami, ale niestety wychodzi tak, że pisze to, co akurat myślę, a że myślę to, to to też piszę (teszpisz! :D), strasznie to skomplikowane... :P To dlatego, że tak potwornie za Wami tęsknię, agrrahhhhhh!
Od tygodnia jestem niepoprawną optymistką i powiem Wam, że przed świetlana przyszłość przede mną. Umiem już grać pierwszą część "Romansu" (co prawda nie wiem jak ja mam grać jednocześnie na 7 i 11 progu z moimi krótkimi paluszkami, żeby potem cholernie nie bolały, ale to nic), jeszcze tydzień do "Unmade beds", na które złośliwie nie chce nikt ze mną iść :P, niecały miesiąc do Traviaty i mam bilety!!! :D, niecałe 2 miesiące do "Alicji..." ^^, najbliższy szkolny wtorek bez pp, bo cały dzień zostanie spędzony za stolikiem dyżurnych, a poza tym czeka na mnie czekolada brzoskwiniowa, która już przyjaźnie mruga oczkiem. ^^
Kończąc już (a może dopiero?! coś mi się zdaje, że tam na górze zwiększyli nam limit Pisaniny, niebezpieczne posunięcie, szczególnie dla czytelników moich słów) tradycyjnie już pozdrawiam Was przewszystkich, zaczynając od już prawie-jubilatki Kindziora (przepraszam za te przydługie życzenia, nie potrafiłam się streścić...:)), Ewunię (tęsknię jak zwykle i strasznie brakuje mi naszych rechotów, ściskam!), Piotrusia (chupa-chups! :D), Buja (wyjątkowego szczęściarza, niewątpliwego ekstrawertyka, robiącego wiochę niegorzej niż ja) i Twojego Latającego Chomika Zgredka od dziur w dywanikach (xD), Szymona (współzdrajcę i współspryciarza, towarzysza w stawianiu czoła Bujowym pomysłom i poglądom [zabierzmy go kiedyś na tego Chodźki, co? :P]), Michasia (i jego- nie jego chomika Mańka (?) ^^), Asię (wielbicielkę talerzy i sztućców, bez których egzystencja przy pizzy traci sens :D), Gosię (sklerotyczkę, którą wprost uwielbiam ["włooosyyy!" :D]), Wiki (trzymam kciuki za pracę badawczą! :)), Michała (dzięki za wybór "Wiedźmikołaja", cóż ja bym bez Ciebie zrobiła? ^^), Olszaka (ja się wcale nie dopominam, ale Sam Wiesz Co :P, miłego pobytu już mam nadzieję wiesz gdzie ;)), Słońce (wiesz co, nie podziewałam się po Tobie, że posiadasz takiego idola :P i wiesz co? Rrroooxanne! :D), Becika, Weronikę, Agatkę, Daniela, Maćka, Piotrka, Tadzia, Szczurka- skarbnika :D, Mateusza Tu., Tosieńkę, Sianę, Baśkę, Nanie, Jusię, Gośkę, Paulę- już zapalonego lekarza ;), Domę, Olę (baby love! ^^), Pat (czeeeść Paaat! :D) i Pana Na Rowerze, któremu cholernie zazdroszczę tych butów. :D
Kocham Was, pamiętajcie. I przecudownych ferii! Do zobaczenia jak najszybciej. :)
Kawał dnia: lawina na Powroźniku. :D