Sama się dziwię i zastanawiam co ja tu robię. Tak się odzwyczaiłam, w końcu trzy miesiące to nie takie hop-siup (chociaż i tak minęły w zdumiewającym tempie). A cóż to za święto? Ot takie sobie. Niczym Światowy Dzień Pluszowego Misia (mina p. Go. kiedy o tym dzisiaj usłyszał- bezcenne. "A jest dzień pluszowego aligatora?" :D), z którego to okazji pozdrawiamy Tymoteusza i Stefana (który ma słodkie oczy, jest żółwiem- Niemcem i uśmiecha się, kiedy drapie się go pod brodą :)).
Z kolei przyczyny wstawienia tego a nie innego zdjęcia są (uwaga) bardziej złożone i chyba wynikają z potrzeby ciepła, beztroski, niczym nieograniczonej radości, kupą wolnego czasu i tego wspaniałego słońca. W ogóle zdjęcie jeszcze krakowskie, bo cudownie wspomina się tamtejsze słoneczne dni i chyba najlepiej przywołuje to, czego mi najbardziej na dzień dzisiejszy potrzeba. Nie przedstawia nic ambitnego, ot płukanie roweru dzięki uprzejmości pana kwiaciarza. Takie zwyczajne, ale jakoś zupełnie niezwykłe i niecodzienne w tym zabieganiu i tej teraz szarej rzeczywistości listopadowych dni. Nagła chęć zatrzymania się i opłukania roweru. Spontaniczna i bliżej nie wytłumaczana potrzeba. Jedyny i najważniejszy cel chwili. I wymiana uśmiechów, uprzejmości z panem kwiaciarzem po całym dniu pracy. I mimo wszystko uśmiech. Beztroska, radość, wolność i słońce. I krakowski Rynek otoczony cudownymi księgarniami. To zdecydowanie przywołuje wspomnienia i przez chwilę dostarcza wszystkiego, czego moja dusza teraz pragnie.
Co do słońca, to ostatnio z niepokojem zauważam, że albo ludzie są dziwni albo to ja mam jakąś obsesję. Ale ja nie rozumiem. Po co odcinać się od wspaniałych, ciepłych, wlewających odrobinę koloru i optymizmu do życia promieni, jakąś zieloną, niebieską, a co gorsza pomarańczową, roletą. Korzystajmy z tego ciepła póki możemy, bo coś mi się wydaje, że przez najbliższe 3 miesiące nie będziemy mieli okazji czuć go tak często. Ja się cieszę każdym promieniem. O. :)
Cóż, tak wyglądają mniej więcej moje ostatniodzienne (z ostatnich dni :P) przemyślenia. Oprócz tego doszłam jeszcze do wniosku, że świat jest tak cholernie niesprawiedliwy, że bardziej niż mi się kiedykolwiek wydawało (Mateusz się na pewno ze mną zgodzi :P) i zaczęłam doceniać to, że nie wiem co się dzieje w głowach niektórych ludzi, bo mogłabym z rosnącym przerażeniem dociekać przyczyn idiotycznego zachowania i przekonałam się jakim błogosławieństwem jest dystans do świata i do siebie.
A sytuacja przedstwia się następująco: jeszcze żyjemy (od jednej chemii do następonej :P), dychamy, powóczymy nogami 5 razy w tygodniu (!!!) do pięćsetek, uśmiechamy się, a czasem nie mamy siły. Klasa IB rozwija się i integruje jak może (chociaz nadal nie jedziemy na wycieczkę :P). A 3, obecnie 4gc egzystuje, lekko nadszarpięta, podzielona, rozganiana, ale egzystuje. Nie wiem czy już Wam mówiłam jak przebardzo cieszę się, że mogę Was codziennie widzieć tak po prostu i śmiać się i wspominać. Chociaż czasem to smutne, że nie powłóczymy się pod jedną salę, nie spotkamy się na lekcji, ze nie będziemy razem leżeć na ławkach ze śmiechu. Bo przecież nie będzie jak dawniej. I dlatego czasem chciałoby się zostawić za sobą tą przeszłość, zakopać ją, a chwilę później uświadamia się sobie, jaka to przerażająca myśl. Ta przeszłość to przecież teraźniejszość zaledwie parę miesiecy temu, a wydaje się jakby teraz to była zupełnie inna epoka. Chyba nie prędko przywyknę do takiej egzystencji, kiedy wszystko przypomina stare, dobre czasy (ta szatnia, ta sala, ten parapet, ta tablica, ten obrazek...). Ale co zrobić. Na Nasz temat wylaliśmy już morze łez i nieskończoność lamentacji, teraz cieszmy się, że w ogóle Jesteśmy (optymizm- skutek dzisiejszego silnego promieniowania słonecznego ^^).
Tylko dziwnie tak pisać o wszystkim i o niczym nie mogąc przytoczyć sytuacji z lekcji, wspólnych spraw, problemów i przemyśleń. No cóż, chyba będę musiała się bardziej wysilać. ;) Albo notki będą krótsze. :D
Ponieważ jak zwykle brakuje mi miejsca, to może powoli będę dogorywała ten słowo- i zdaniotok, wspominając jeszcze o Was, Moi Mili. A więc, ściskam Was moi cudowni Czwartoklasiści (Kindziorze, Wojtku, Dorotko, Michale, Piotrusiu, Tadziu, Piotrku, Paula, Doma, Maćku, Asiu, Słońce, Michciu, Beciu, Danielu, Buju, Bartku, Gosiu, Weroniko, Tupaju, Basiu, Ewelinko, Wiki, Siano, Naniu, Jusiu, Ewuniu- jeszcze raz gratulacje!!! :), Olszaku-dziękuję za upragnione nununu :D, Tosieńko- kochamy Cię, zdrowiej!!!) i wszystkie moje Pierwszaki z Agatką, Pat, Łukaszem, Olą i Gumisiem na czele. :)
Kocham Was przestraszliwie! :) (do zobaczenia być może za 3 msc-e :P)
"-A moc? -Moc? Moc będzie z Wami.