Żyję (tylko informuję, gdybyście się zaczęli martwić od poprzedniej notki [ha. ha. ha.]).
I wspominam jak widac powyżej. :) (Mateuszu, Kiniu i Adrianie dziękuję za te uśmiechy [tudzież za bluzę :D] i ściskam mocno! ^^)
Chyba przesadziłam z tym życiem, powiedzmy więc, że jeszcze jakoś wegetuję. I wciąż nie mogę przywyknąć, że są wakacje, aczkolwiek rok szkolny i eSDeeM wydaje się jakby był w poprzedniej epoce. Cóż, moim najambitniejszym zajęciem jest wylegiwanie się pod perukowcem, chociaż wtedy czuję się jak bufet dla komarów, ale po 2 dniach i po 15 truchełkach strzepniętych z koca (to są chyba jedyne stworzenia jakie mam sumienie, ba! z przyjemnością pozbawiam żywota), jakoś mi to wisi i powiewa. Poza tym przecież nie mogę przegrać konkursu Kto Będzie Bardziej Zjedzony, który ustanowił mój braciszek. ^^ Z ambitniejszych zajęć to pasjonująca zabawa z tekturkami, gazetami, tudzież obrazkami i biglami, radosne pląsanie w mulinie, które obiecałam Michałowi, składanie literek w wyrazy i zdania, starając się czytać książki (hm, 3 zaczęte i żadna nieskończona...), tudzież oglądanie zaległych filmów i okresowo emocjonowanie się meczami siatkówki, a głównie odgadywanie do kogo podobni są siatkarze (wiecie, że w fińskiej drużynie jest dwóch braci bliźniaków, którzy są uderzająco podobni do naszego byłego kolegi klasowego Piotra M.? Zaczęłam się zastanawiać czy to nie jego rodzina, po tym jak zobaczyłam jakie głupie miny czasem robią i jak psują zagrywki. ;)). Był Gargamel i Nicpoń i Chopaczek i Kurczak. Doprawdy fascynujące. ^^
Wiecie, po prawie miesiącu bez Was zaczynam "normalnieć" (bo My jesteśmy przecież Nienormalni Bardzo Pozytywnie, prawda? :)). Na szczęście od czasu do czasu jakiś Tadzio albo Olszak przywrócą mnie na parę chwil do starego stanu rzeczywistości, zawrócą na Złą Drogę, która, jak doszliśmy do wniosku, wcale nie jest zła. :) Może jak dobrze pójdzie to nie zwariuję z nadmiaru myślenia i paradoskalnie z braku konstruktywnego myślenia (czy jeśli z własnej woli napiszę w akcie desperacji znienawidzoną rozprawkę, to czy to będzie znak, że postradałam zmysły i stoczyłam się na samo dno?). Cóż, może nie będę musiała dzięki Wam chwytać się rozprawek, a przy tym będę mogła spełniać swoje Marzenie (to taki komensalizm, którego zresztą doświadczył już Olszak ;)). Na razie skupiam się na tym, żeby nie zwariować z nadmiaru niezdrowej paniki, która mnie ostatnio ogarnęła po tym, jak sobie uświadomiłam znaczenia dnia 19.06.2009 r. Oczywiście, być może histeryzuję (tak, to do mnie podobne) ale jakoś nie wyobrażam sobie kolejnych 3 lat w tej szkole bez Nas, bez... Was. Argumentacja, że i tak będziemy się codziennie widywać jakoś przestaje do mnie przemawiać, kiedy zaczynam sobie przypominać jak To Było (pamiętacie Naszą ostatnią Wigilię i to, co powiedział Maciek składając Nam życzenia? albo urodziny pani Wu.? albo biedroneczkę na smyczy na fizyce?). Ale damy radę, przecież ślimaki mają dużo gorzej.
Nie chcę nic mówić ale... "jak mi dzisiaj zmarzły uszka..."! I tak sobie marzną już prawie od miesiąca.
Wiecie, przeglądam tak sobie Piotrusiowy zeszyt od rosyjskiego i tak sobie czytam ten eSDeeMowy "dziennik" (ja tam uważam, że to zlepek słów i zdań, które akurat przychodziły mi do głowy w chwilach Nicnierobienia) i tak sobie myślę: jakie to człowiek głupoty wypisuje i się nawet nad tym nie zastanowi co pisze. Ale dzięki temu jest potem co czytać i z czego się śmiać. :D Pozwólcie, że przytocze mój ulubiony fragment pisany w czwatrek podczas naszej szalonej dyskoteki, już prawie po ciemku:
"Tudududum- tsts- tsts ciociosnek! ts- ts marchewka! Nie musicie przepraszać za to jacy jesteście. Przecież za to Was kocham. :)"
To na początku to dźwięki wydawane przez Piotrusia i Tadzia do jakiejś piosenki. ^^ A reszta to już komentarz do słów Tadzia, bo siedziałam między nim a Piotrusiem. :)
Pozdrawiam Was, ściskam i całuję, Kochani!!!
A jutro wybywam do pięknego Krakowa.
Kto dziś ze mną pisze się na johnnodeppowy film w kinie? :D